środa, 29 sierpnia 2018

Od Celestii – Cd. Nataniela

 Z dłońmi splecionymi za plecami dreptałam ku centralnemu punktowi wsi. Już z daleka dobiegała mnie skoczna muzyka, tak charakterystyczna dla letniego festiwalu. Chłopcy naprawdę się postarali. Ćwiczyli cały rok, wiedząc, że w czasie zabawy mają do nas przyjechać oddział ze stolicy. Oddział, w którym większość żołnierzy była właśnie w ich wieku. Pamiętam, jak bardzo rozemocjonowani byli wczorajszego wieczora, gdy robili próbę generalną. Koniec końców nikt z nas nie wiedział, o której dokładnie oddział przybędzie na prowincję. Jedyną informacją był rok, miesiąc i dzień, czyli w sumie tak, jak zwykle. Wiadome również było to, w jakim mniej więcej wieku. Ale, cholera, ani przez moment nie spodziewałam się tego, że będzie mi dane ponowne zobaczenie Nataniela. Tej pierwszej i jedynej miłości, która dojrzewała przez cały ten czas, przez całe siedem, prawie osiem lat. Nie miałam żadnej pewności na to, że chłopak ją odwzajemnia. W końcu pierścionek mógł być zwykłym prezentem, a nie tym niemym zapewnieniem o uczuciach pana porucznika. Ale... Jego słowa o odpowiednim momencie, czy jego spóźnieniu... Zupełnie, oj, zupełnie ich nie rozumiałam.
 Ze świata przemyśleń i niepewności wyrwało mnie czyjeś nagłe chwycenie za ramiona. Ciepłe, kobiece dłonie leciutko zaciskające się na nagiej skórze na moich rękach sprowadziły mnie na ziemię, równie niespodziewanie, co skutecznie. Tylko... Skąd Freya się tutaj wzięła? Nie prowadziła razem z kuzynem oddziału na rynek? Odwróciłam głowę, by móc spojrzeć na czarnowłosą kobietę, delikatnie przyprószoną siwizną. I w te, wręcz jadowicie zielone oczy, tak podobne do oczu mojej matki. Podobno były bardzo daleką rodziną, choć jakoś nigdy się w to nie zagłębiałam. Odwróciłam się w jej stronę, nie ukrywając pytającego wyrazu twarzy. Czyżby szła za mną od samej świątyni?
 – Pani Fr.. – zaczęłam, ale ta przerwała mi podniesieniem ręki, co u niej było dość oczywistym gestem.
 – Wolałam się upewnić, że Lorcan znów cię gdzieś nie złapie i znów nie zrobi ci krzywdy. Choć ostatnio staje się coraz bardziej bezczelny... – wyjaśniła, z troską ujmując moją buzię i obróciła ją we wszystkie możliwe strony, oglądając ranę na wardze. Na całe szczęście nie wiedziała o plecach... – Poza tym... Domyślam się, że zmiana piosenki była improwizacją, co? Dla którego z panów? Pewnie tego z czarnymi włosami i wygolonym bokiem, hm?
 Krótka chwila konsternacji, namysłu, czy mogę jej zdradzić tożsamość chłopaka, który już tak dawno skradł moje serce. 
  – Zupełnie pani nie trafiła. Pieśń była z myślą o tamtym z białymi włosami. Jednym z najwyższych, mocno wyróżniających się na tle pozostałych żołnierzy – wyjaśniłam w końcu, nie chcąc, by ta rozsiała jakieś plotki. – Zakochałam się w nim już siedem lat temu i... I miłość wciąż i wciąż rosła.. 
 Mówiąc te słowa na mojej twarzy zajaśniał uśmiech. Wystarczyło samo wspomnienie Nataniela, krótka, przelotna myśl o nim. W końcu pogrążone w rozmowie dotarłyśmy na rynek, gdzie w końcu Freya zostawiła mnie samą, tłumacząc się przymusem pomocy Lucienowi. Mimo dość wczesnej pory, już dość dużo par zajmowało miejsce wyznaczone na tańce. Ja zaś zajęłam swoje, przy jednym z wolnych stolików.

NATANIELU?
Może w końcu uda im się pogadać xD

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Obserwatorzy