wtorek, 14 sierpnia 2018

Od Dary c.d. Tobiasa

 Myślami odbiegłam zdecydowanie zbyt daleko w przyszłość, planując grupowy wyjazd od podstaw, z resztą zazwyczaj jako pierwsza brałam się za sprawy organizacyjne. Będę musiała zadzwonić do Nataniela, dopóki jeszcze stacjonują w tamtej miejscowości na prowincji, choćby po to, by dowiedzieć się, jak mu poszło z tajemniczą panienką. Bodajże Celestią, o ile pamięć mnie nie zawodziła. A chyba nie jestem jeszcze tak stara, by chorować na alzheimera czy inne tego typu ustrojstwo przeznaczone do zapominania takich drobnych szczególików. Zrobię to nocą, gdybym nie mogła zasnąć, wujek Leon raczej znów wystawi go na wartę, jak to miał w zwyczaju robić, więc... Teraz mogłam skupić się tylko i wyłącznie na mężczyźnie, dla którego zabiło moje zaledwie trzynastoletnie serduszko, robiąc to nieustannie po dziś dzień. Co i rusz spoglądałam w bok, ku jego niezwykle przystojnej twarzy, na myśl przywodzącej rzeźby z dawnych lat, kiedy to artyści próbowali uwiecznić ideały w marmurze. Te, które podobno nie miały racji bytu, a jednak dane mi było trzymać jeden z nich za dłoń, poczuć to przyjemne ciepło i niezwykle delikatny dotyk, jak na panicza postury Tobiasa.
 Policzki zapiekły niemiłosiernie mocno, wręcz krzycząc o nadejściu rumieńców mocno odcinających się na tle wiecznie bladej skóry. Po pierwsze dlatego, że zapewne przyłapał mnie na przyglądaniu się mu. A drugi powód? Wspomnienie sprzed lat, nadal tak wyraźne. Już wtedy wyróżniał się na tle swoich rówieśników, choćby naturalnym umięśnieniem ciała, od którego nastoletnia Dara nie mogła oderwać wzroku podczas licznych treningów i tamtego tanecznego pokazu na zakurzonym, zapomnianym przez Boga stryszku. Wzięłam głębszy wdech, szykując się do uchylenia karty, skrywającej dość wstydliwą prawdę o tym, na jakie potrafiłam wpaść pomysły. Albo do czego potrafiły przekonać mnie przyjaciółki, w szczególności pewna blondynka.
 — Pamiętasz Lenę, co nieee? Więc ona jako jedyna na sto procent wiedziała, że się w tobie zakochałam. No, jeszcze był Nat, ale to zupełnie inna bajka. Musiała ugadać się wtedy z Rudym, bowiem czyhali na schodach skrzydła rekreacyjnego, niczym dwa wilki. Zawrócili mnie, stwierdzając, że tamten patałach zapomniał czegoś z szatni i czy może bym mu przyniosła, skoro jestem taka energiczna i wesoła. Wiesz, że nie potrafię odmawiać pomocy nikomu, nawet komuś jego pokroju, więc poszłam. Choć już wtedy czułam, że coś było mocno nie tak. Ale pal licho, pewnie o tej porze już nikogo nie ma, wszyscy przecież już dawno zwinęli się do domków. Więc wpadłam jak burza, od razu zaatakowana przez niezwykle agresywne słońce... I chyba musiałam spalić mocnego buraka, kiedy cię zobaczyłam, aaaleee... Cóż, jakoś nie mogłam przestać na pana patrzeć, panie Od-Zawsze-Byłem-Przystojny.— Mówiąc to, na sam koniec ukułam go w boczek, jakby to coś miało dać.

TOBIASIE?
Och, och, okrutna prawda ;-;

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Obserwatorzy