Synowo-ojcowska scena trwała zaledwie ułamki sekund, bowiem tylko na tyle mogliśmy pozwolić sobie publicznie. Wszak w wojsku nie liczyły się więzy rodzinne, a jedynie to, jaką rangę ci przyznano. Choć nawet na tym tle wypadałem o wiele lepiej od reszty, pełniąc rolę świeżo upieczonego zastępcy generała Chimero, w każdej chwili gotowego na objęcie stanowiska mojego staruszka. Tak surowego i szorstkiego w obyciu, a jednak zmartwionego o jedynego syna, który niezmiennie sprawiał mu problemy. Już raz zaliczył pogadankę z członkiem Starszyzny, choć nie chciał podać mi powodu tego nagłego spotkania. Możliwe, że było to po prostu zwykłe powitanie i mikro-zwiad w wykonaniu miejscowego organu władzy. Uścisk mocnej dłoni zmniejszył się znacząco, by ostatecznie rozwiać się, niczym poranna mgła, pozostawiając po sobie to dziwne uczucie, którego nigdy nie potrafiłem nazwać. Niepokój? Zbyt okrutne. Zakłopotanie? Nie, nie. Poczułem się tak, jakbym znów miał te dwanaście lat i głowę przepełnioną pytaniami o to, z czym przyszło mi się borykać. Niejasne emocje, łopotanie serca i czerwień policzków. Kochałem ją, a jednak nie byłem pewien, czy dobrze postępowałem.
(...)nie skrzywdź jej swoją miłością, to najgorsze, co możesz zrobić kobiecie.
Ten fragment wypowiedzi starego Chimero krążył po głowie, wywołując jeszcze większy chaos. Rozum podpowiadał jego, serce zaś wykrzykiwało coś zupełnie przeciwnego. Zaś dusza starała się poukładać to w spójną całość, jednak jedyne, czego dokonywała, to jeszcze większy bałagan. Do tego złoty pierścionek. Jednocześnie zaręczynowy i uderzająco podobny do obrączki. Zapewne podarowany jej przez kogoś godnego tej drobnej dłoni, którą tak bardzo chciałem musnąć ustami. Ją, by zaraz potem zasmakować tych pełnych, ponętnych warg. Lecz w aktualnych warunkach mogłem sobie tylko o tym pomarzyć, bowiem jej serce należało do innego. Ale ten subtelny dotyk, gdy facet wyciągał ją sił...
Coś brutalnie wyciągnęło mnie ze świata myśli i pragnień. Cichutkie dzwonienie bransoletek, połyskujących nawet w nikłym świetle. Ten dziwnie zimny uśmiech dziewczyny wiecznie bujającej w obłokach. I strój odsłaniający tak wiele fragmentów jej pięknego ciała. Tylko tyle wystarczyło, by wszyscy zamilknęli, jakby oddawali cześć tej niezwykłej istocie. Przypominała bardziej nimfę. Postać wyjętą z baśni, aniżeli prawdziwą, ludzką istotę. Nawet z takiej odległości udało mi się ujrzeć cytrynowe tęczówki, zanurzyć się w nich na krótki moment i odwzajemnić uśmiech, tak nagle zmieniający swój wyraz. Serce nagle przyspieszyło, zapewne chcąc wydostać się na wolność i odlecieć w siną dal.
Uniósł rękę w górę, wykonując ten drobny gest, tak dobrze znany wszystkim mundurowym. Wyrównać syk. Baczność. Nie musiał używać słów, by cały oddział zsynchronizował się, wykonując kilka ruchów. Idealnych, zupełnie tak, jakbyśmy byli maszynami, a nie ludźmi.
Uniósł rękę w górę, wykonując ten drobny gest, tak dobrze znany wszystkim mundurowym. Wyrównać syk. Baczność. Nie musiał używać słów, by cały oddział zsynchronizował się, wykonując kilka ruchów. Idealnych, zupełnie tak, jakbyśmy byli maszynami, a nie ludźmi.
CELESTIO?
Nacio zagubiony w uczuciach :')
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz