piątek, 10 sierpnia 2018

Od Tobiasa – Cd. Dary

 Uśmiechnąłem się na samą myśl o wolnym. I tym za pewien czas, i tym, które miało nadejść za kilka chwil. No.. Kilkadziesiąt minut, dokładniej. Ale policzki same z siebie przybrały kolor różu, gdy tylko wybujała wyobraźnia znów dała o sobie znać. Jak zwykle, w najmniej odpowiednim momencie. Tym razem nie chodziło jednak o jej bieliznę z koronką, widoczną spod halki. A o strój kąpielowy. Przecież nawet, gdyby założyła burkini, wciąż byłaby niesamowicie pociągająca. Wal się, męska naturo. Sczeźnij w kącie, razem z wyobraźnią. Na szczęście dla mnie, potrafiłem się kontrolować. I zamierzałem z tej samokontroli korzystać tak długo, jak tylko by się dało. Nie chciałem bowiem w jakikolwiek sposób skrzywdzić, czy też zniechęcić do siebie Dary. Choć ona akurat już nieraz widziała mnie w niemal całkowitym negliżu. Z reguły bez górnej części ubrań, najczęściej na sali gimnastycznej w szkole. Dokładniej na pozalekcyjnych treningach piłki koszykowej. Wuefista za cholerę nie chciał nam włączyć klimatyzacji, mimo, że na zewnątrz było powyżej trzydziestu stopni. Więc dwunastka młodzików się zbuntowała i, ku uciesze akurat obecnych tam dziewcząt w wieku trzynastoletnim, zdjęła koszulki. A później...
 — Powiedz mi, tak szczerze...  — zacząłem, marszcząc lekko brwi. — Jak to się stało, że wtedy, po jednym z treningów... Wbiłaś do męskiej szatni, gdy byłem tam sam. I byłem w samych bokserkach?
 Dopiero po tym spojrzałem na czarnowłosą piękność, dumnie kroczącą u mojego boku. Cała ta sytuacja miała miejsce gdzieś pod koniec szkoły, w miesiącach mocno letnich i gorących. Na kilka dni przed tym, jak porwałem ją na stryszek nad salą gimnastyczną. Ale wyobrażam sobie, jaką wtedy musiałem mieć minę. Dopiero co po wzięciu prysznica, w samych bokserkach, skarpetkach i lekko wilgotnych włosach, stojąc przy ławce i przewracając jeansy na drugą stronę. I wtedy nagle jeb, drzwi się otwierają. I staje w nich Ona, zapewne początkowo oślepiona przez słońca, padające wprost na tamtą ścianę. Dumnym krokiem wparowująca do męskiej szatni. I dopiero po kilku sekundach...
 Parsknąłem śmiechem, szczerze powiedziawszy- wbrew sobie. Chciałem jak najdłużej utrzymać powagę, a przynajmniej jej strzępki. Ale wszystko runęło, jak domek z kart w momencie, w którym przypomniałem sobie minę czarnowłosej. Połączenie zaszokowania, speszenia i.. jeśli dobrze pamiętam, zadowolenia. Choć to ostatnie może było przez to, że w końcu mogła odzyskać wzrok, który bezczelnie zagarnęło słońce. No... A przynajmniej tak to sobie tłumaczyłem przez te cztery lata. 
 Zerknąłem na kruczowłosą damę, kroczącą tuż przy moim boku, zakrywając usta wolną dłonią. Tak, żeby ta nie dostrzegła tego głupiutkiego uśmieszku, na nich goszczącego. Choć pewnie już tak czy siak się do niego przyzwyczaiła.

DARO?
Oświeć Tobcia :(

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Obserwatorzy