sobota, 4 sierpnia 2018

Od Dary c.d. Tobiasa

 Myślę, że spokojnie mogłabym tak trwać w nieskończoność. Oblana blaskiem słońca, ciepłem dnia, spoczywając w ramionach tego jedynego mężczyzny, z którym już od dawna chciałam spędzić resztę życia. Pomimo tych wszystkich przeciwności losu, podszeptywań tłumu, dziwnych spojrzeń, jakimi darzyły mnie osoby, które rozpoznały w niewinnej dwudziestolatce córkę ich ukochanego głównego radnego. Tego, który tak usilnie próbował rozłączyć mnie i Tobiasa, czemu sprzeciwiała się nawet moja droga matka. Zadarłam głowę w górę, przymykając oczy, narażone na bliskie spotkanie z promieniami. Jednocześnie dłonie spoczęły na jego barkach, tak mocnych i bezpiecznych. Czułam, jak krucze włosy kaskadą opadają na plecy, marynarkę i ręce mojego rycerza. Pojedyncze kropelki lodowatej wody przyjemne drażniły rozpalone policzki. Głównie przez parny dzień, ale też to ledwo wyczuwalne muśnięcie ucha miękkimi, pełnymi wargami. Wtedy też uniosłam powieki, spoglądając na niego z mieszanką zadowolenia i ogromnego zakłopotania. 
 Ostatni raz czułam się tak na basenie. Całe cztery lata i dwa miesiące temu, podczas bardzo kreatywnej lekcji wychowania fizycznego. Kiedy to pierwszy raz przyszło mi pokazać się publicznie w stroju kąpielowym. Fakt faktem szkolnym, który zasłaniał bardzo dużo, za co w duchu dziękowałam pani wicedyrektor, bowiem to ona zdecydowała o zmianie kroju. Jednak przylegał do ciała, podkreślając każdy detal, odsłaniając to, co podobno było zasłonięte. A włosy upięte w wysoki, koński ogon wcale nie ułatwiały sprawy. Zwłaszcza, gdy napotkałam spojrzenie Tobiasa, wtedy jeszcze będącego okropnym dzieciakiem. Kij wie, jakim cudem zorientował się, że pływak ze mnie żaden, zaś ukochany pan profesor stwierdził, że w sumie, to jemu się nie chce i niech Whitehorn pobawi siew instruktora pływania. Boże, jak wtedy starałam się o to, by nie spalić buraka, w momencie, gdy jego silne ręce przytrzymywały brzuch i talię...
 — Pytałam, czy aby mogę liczyć na kolejną lekcję pływania... Zapominalska Darcia nie miała czasu na dalsze szlifowanie tej umiejętności— odparłam, przykładając palec wskazujący do swojej dolnej wargi. Na twarzy gościł niewinny wyraz, jak zawsze, gdy chciałam go troszkę podrażnić albo, albo... dyskretnie poflirtować. Skrycie, tak by nie domyślił się niczego, przynajmniej na tę chwilę.

TOBIASIE?
A to przebiegła żmijka.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Obserwatorzy