niedziela, 26 sierpnia 2018

Od Tobiasa – Cd. Dary

 W milczeniu obserwowałem poczynania ciemnowłosej dziewczyny i mimikę twarzy, zmieniającej się niemalże z każdą minutą. Począwszy od zwykłej obojętności, przez zadowolenie, aż na ciekawości kończąc. Z dłońmi w kieszeniach dzielnie maszerowałem za nią, w pierwszych chwilach bez trudu dotrzymując jej kroku. Serce jednak przyspieszyło, gdy ta po prostu puściła się krzywym biegiem po korytarzu, z rękami rozłożonymi tak, jakby miała zaraz wyjebać przez okno i odlecieć w siną dal. Ale tego nie zrobiła, co raczej zbyt dużym zaskoczeniem nie było, zważywszy na to, że bardzo nieliczna grupa ludzi potrafi bez problemu walczyć z grawitacją. Jednak nie przyspieszyłem, ni nie dałem po sobie poznać niepokoju, który początkowo mną targał. Ale cały zniknął, jak za dotknięciem różdżki, kiedy tylko dziewczyna bez problemu pchnęła ciężkie drzwi. Lekki, prawie niedostrzegalny uśmiech rozjaśnił moją buzię w momencie, kiedy ta po prostu zakręciła się wokół własnej osi od razu po wyjściu na zewnątrz. Czy człowiekowi może aż tak bardzo zabraknąć świeżego powietrza przez zaledwie kilkanaście godzin? W tym momencie Dara zachowywała się jak małe dzieciątko, które w końcu ubłagało nieustępliwego rodzica o chwilkę zabawy na dworze. Cała jej powaga ustąpiła miejscu wręcz dziecięcemu urokowi, którego za cholerę jej nie można było odmówić.
 Uniosłem kąciki ust jeszcze odrobinkę, jakby w odpowiedzi na jej prośbę i z aprobatą pokiwałem głową. Do czego to doszło, żeby dowódca, następczyni Alphy prosiła o coś niepozornego chemika, niewyróżniającego się niczym z tłumu? W tamtym momencie poczułem się naprawdę ważny, jakbym był co najmniej Betą w naszej dużej, Nocnej grupie. Ani na momencik nie wyjąłem dłoni z kieszeni ciemnych spodni, równając w końcu krok z czarnowłosą panienką. Zerknąłem na nią przelotnie z góry, wyłapując spojrzenie bystrych, rubinowych tęczówek, ale nie odwróciłem pierwszy wzroku. Oj, co to, to nie!
 – Pójdziemy, pójdziemy. Potrzebujesz świeżego powietrza i kogoś, kto będzie pilnował, żeby szwy nie puściły. Ale raczej dzisiaj już nie zdążymy. Jutro – oznajmiłem w końcu, wbijając spojrzenie w jeden z wielu garaży, zaopatrzony w numerek 314. Dokładnie taki sam, jak na breloczku kluczy.
 Uchyliłem szerokie drzwi, by bez problemu móc wyjechać motorem i ruchem głowy pokazałem dziewczynie, by weszła za mną do środka. Z bagażnika wyjąłem dodatkowy kask, rzucając go wprost do rąk młodszej von Determante. Sam zaś założyłem skórzane rękawice, zapiąłem do końca kurtkę i również założyłem swego rodzaju ochraniacz na głowę. Zająłem swoje miejsce zaraz przy kierownicy i grzecznie poczekałem, aż Dara usiądzie za moimi plecami.
 – Możesz chwycić się mnie, albo bagażnika motoru. Zależy, jak ci będzie wygodniej. Mi nie będzie nic przeszkadzać – odezwałem się, wkładając kluczyki do stacyjki i przekręciłem kluczyk.
 Wraz z warkotem silnika, na moją twarz wpełzł szeroki uśmiech, przypominający o czekającym mnie zadaniu.

DARO?
No.. Jeszcze chwilka i będziemy na miejscu~

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Obserwatorzy