Już odruchowo zmarszczyłam nos, popadając w głębokie zamyślenie. Czysto teoretycznie jutro powinnam stawić się punkt dziewiąta w swoim gabinecie, gotowa do pracy, jednak przydałby mi się dzień wolnego. Zwłaszcza po tym, co dzisiaj przeszłam w związku z nagłym przypadkiem. Przyłożyłam kciuk do dolnej wargi, co musiało wyglądać przekomicznie, jednak tak po prostu łatwiej przychodziło mi odrzucanie wszelkich bodźców świata zewnętrznego, mogłam w spokoju pogrążyć się w świecie myśli. Równie dobrze mógłby zastąpić mnie ten laluś Urye albo jego ukochana laleczka do dmuchania, zwana potocznie panienką Ivone Vantessea, o ile zechciałoby się jej ruszyć komicznie płaskie cztery litery i nareszcie zabrać do pracy. Zwłaszcza, że praktykanci nie byli tylko moimi zwierzątkami, ale też reszty załogi, która miała to w głębokim poważaniu, bo przecież von Detremante doskonale sobie poradzi. Zdolna córeczka tatusia powinna godnie reprezentować rodzinkę i bez zająknięcia wykonywać polecenia. Aha... Jeszcze czego? Tamtej złotej Daruni już dawno nie było, na życzenie mojego drogiego tatusia, tak bardzo chcącego widzieć mnie u boku ulubieńca Rady i grona wysokich rangą wojskowych- panicza Nataniela Almy Chimero.
Więc, gdybym tak nagle źle się poczuła i musiała zostać w domu... Nikt by nie przyszedł w odwiedziny, to pewne. Telefon trzymałabym przez cały czas przy sobie, w razie gdyby jednak jakaś zagubiona duszyczka przypomniała sobie o ciemnowłosym wrzodzie na zadzie całego szpitalnego społeczeństwa i wiernie towarzyszącym Whitehornie. Kilka bajeczek, wypróbowanych jeszcze za czasów szkoły średniej, podrasowanych na studiach, kiedy to próbowałam pogodzić pracę z uczęszczaniem na wykłady i zajęcia praktyczne plus niezliczone kółka. Powinno się udać, przynajmniej taką mam nadzieję. Inaczej oboje wpadniemy po uszy.
Zerknęłam z dołu na mojego księcia z bajki, dzielnie wyczekującego odpowiedzi na propozycję nie do odrzucenia. W sumie... Brakowało mi jego ciepła, zwłaszcza podczas zimnych nocy. Wręcz było mi tęskno do tych beztroskich dni i wieczorów spędzonych u chłopaka, nielicznych drzemek podczas korków, po których budziłam się u jego boku.
— Trzeba sprawdzić, czy są domki, w których można trzymać zwierzęta. Potem musiałabym spakować do walizki ubrania na zmianę, ręczniki, miseczki dla śliniaka, kosmetyki...— Wyliczałam na palcach, niczym małe dziecko, coraz bardziej pogrążając się w świecie własnych myśli. Doszło nawet do tego, że wypaliłam sama do siebie coś, co mogło go skrępować.—... jeszcze ta czerwona bielizna z czarną koronką i pasująca do niej halka, co najmniej dwa stroje kąpielowe... Ykhym... T-tak, możemy przenocować, z miłą chęcią.
TOBIASIE?
Koronka ( ͡ᵔ ͜ʖ ͡ᵔ )
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz