sobota, 25 sierpnia 2018

Od Dary c.d. Tobiasa

 Dwieście za domek, kolejne pięćdziesiąt za psa, do tego jeszcze koszt wyżywienia- kolejne trzy dyszki, wyliczałam w myślach. Chociaż wszystko powinno czekać na nas już na miejscu. Przynajmniej tyle dobrego, że zakupy okazały się zbędne, oczywiście te dotyczące jedzenia. Choć facet zażyczył sobie wręcz bajońską sumę za całokształt, nie ukrywam. Jedna noc i prawie trzysta dolarów wyleciało z mojego konta... Dopiero teraz dotarło do mnie to, co odpisała mi Desideria, skutkując pojawieniem się leciutkich rumieńców, spotęgowanych jeszcze przez słowa chłopaka. Wyrwał mnie ze świata myśli, brutalnie uświadamiając o tym, jak szybko upływał czas. Gumki, dobre sobie. Wystarczy, że truję się tamtymi tabletkami hormonalnymi, dzięki licznym modyfikacjom zdolnym do całkowitego kontrolowania pracy organizmu osoby pokroju mnie. Mag krwi, który dopiero kilka tygodni temu zdecydował się na właściwe używanie swojej mocy. Niepozorna dziewczyna, już oficjalnie towarzysząca drugiemu z magów, jednak o zupełnie innym talencie. Nawet własna matka mówiła mi: Bierz go w obroty, chcę doczekać się wnuków, zanim wysiądę nerwowo przy tym jełopie.
 Odwzajemniłam jego uśmiech, podnosząc swoje cztery litery. Telefon powędrował do małej kieszonki w torebce, sprytnie ukrytej pod materiałem marynarki Tobiasa. Mojego Tobiasa, którego nie miałam zamiaru „brać w obroty”, jak to często i gęsto określano. Jeszcze nie, przyjdzie na to odpowiedni moment. Bez snucia planów z kategorii życie intymne Whitehorna i von Detremante, powinno to wyjść jak najbardziej naturalnie.
 Splotłam nasze palce, grzecznie idąc przy boku wielkoluda. Czasami odnosiłam wrażenie, jakby miał zachwiać się i przewalić na mnie cały swoim ciężarem, ale cii... To dlatego, że jestem tak mała, zwłaszcza w porównaniu do czarnowłosego jegomościa.
 — Domek numer sto dwadzieścia jeden, zarezerwowany na godzinę osiemnastą, byśmy mieli czas na spakowanie najpotrzebniejszych rzeczy. Dwieście osiemdziesiąt dolców, wliczając w to zniżki sezonowe, ale za to jedzenie będzie na nas czekać na miejscu, kierownik jest bardzo miłym człowiekiem.— Mówiłam, już odruchowo trzymając kciuk przy dolnej wardze. W ten sposób skupianie się przychodziło mi o wiele łatwiej. Zeskoczyłam z ostatniego schodka, niczym małe dzieciątko.— Mieszkam dwie ulice stąd, w małym domku na strzeżonym osiedlu. Z tego, co pamiętam jest troszkę bliżej do mnie, niż do ciebie, więc, jeśli nie będziesz miał nic przeciwko, zapraszam najpierw do siebie. I deklaruję się ponieść kosztów naszego pobytu, bez sprzeczania się, kotku.

TOBIASIE?
Uparta, nie odpuści ;-;

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Obserwatorzy