wtorek, 7 sierpnia 2018

Od Nataniela c.d. Celestii

 Złe przeczucia towarzyszyły mi przez cały ten czas, potęgując się, kiedy pojedyncze elementy wskakiwały na swoje miejsca. Jednak spore luki nadal pozostawały. Na dłużej, może krócej. Jednego byłem pewien- zamierzałem dociec tego, co działo się w tej cholernej wiosce wariatów, już nie tylko ze względu na zgłoszenia od co najmniej dwóch lat piętrzące się na biurku mojego ojca, ale też dla dziewczyny o oczach przypominających mieszankę cytryny i limonki, z włosami na myśl przywodzącymi świeży śnieg, dopiero co spadający z nieba. Bowiem tamten mężczyzna nie mógł być jej rodziną, żaden z jej członków nie stąpał po tym świecie od lat. Przynajmniej tak napisano w jednym z raportów, z resztą ojciec powiedział mi kiedyś to samo, dodając, że musi być bardzo smutną, samotną dziewczynką i przypominała mu moją matkę. Tę jakże piękną, ale też tajemniczą kobietę, skrywającą sekrety w magicznym pudełeczku, zwanym zapomnieniem.
 Włożyłem dłonie do kieszeni z takim impetem, że sprzączka paska niebezpiecznie zatrzeszczała, jakby nagle zechciała odmówić posłuszeństwa i po prostu puścić. Choć aktualnie mało mnie to obchodziło, przecież takie drobiazgi łatwo można zastąpić innymi, nowymi. Z minuty na minutę przyspieszałem kroku, jakby co najmniej goniło mnie stado dzikich psów. Ludzie patrzyli się dziwnie, niektórzy nawet umykali z drogi, jakbym zaraz miał wyrządzić im krzywdę.
 Nie wiem, kiedy znalazłem się w obozie. Uświadomił mi to dopiero Javier. Złapał za ramię, odciągnął w bok, z dala od reszty żołnierzy, wpatrujących się we mnie z przestrachem. Może przypominałem im mojego ojca, dlatego reagowali tak, a nie inaczej? W pierwszym odruchu chciałem odepchnąć od siebie wątłą rękę najlepszego przyjaciela, uważając, że przecież nic mi nie jest. Ręka zatrzymała się w połowie drogi do dłoni blondyna, a przez jego słowa serce niemalże zatrzymało się. Boleśnie zabolało, kolejny raz przypominając o swoim istnieniu. Uporczywy organ, wiecznie żądający uwagi, zrozumienia i mocno działający mi na nerwy.
 — Kapłanka w czerwieni, to Celestia, prawda?— zapytał, a w jego oczach dostrzegłem coś innego, niż zwykłą ciekawość.
 Troskę. Autentyczną troskę i zmartwienie. Wiecznie opanowany Jav aktualnie wyglądał tak, jakby zobaczył ducha. Blady na twarzy, pomimo faktu, że spalił ją sobie na słońcu, jeszcze mniejszy, niż normalnie.
 — Tak, Celestia. Halo, Jav, co się dzieje?
 — Widziałem, jak jeden ze starszych użył wobec niej siły fizycznej, wykrzykując dość nieprzyjemne oskarżenia. Wiem, że chciałeś się z nią spotkać, ale to chyba za wcześnie... Nawet nie pozwolono mi zareagować, z resztą, co mógłby zdziałać zwykły dzieciak, znający się jedynie na uzdrawianiu i taktyce? Gościu ulotnił się szybciej, niż podbiegłem do Celestii, przepraszam, Natanielu...

CELESTIO?
Och, Jav i wyrzuty sumienia ;-;

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Obserwatorzy