Pierwsze co, to podszedłem do biurka i ująłem dziennik w jedną dłoń, gdyby ktoś znów zechciał pobawić się w kleptomana. Jednak jej ostatnie słowa wywołały dość.. Dość dziwne uczucie w Tobiasowym serduszku. Nie czułem go od kilku lat, szczerze mówiąc. Czyżby Dara się o mnie martwiła? Aj, Whitehorn, gdzie by tam. Kto normalny by się martwił o jakiegoś losowego, pierwszego lepszego chemika? Westchnąłem ciężko, rzucając ciemny zeszyt na łóżko, zaraz obok kurtki i grzecznie usiadłem obok von Determante. Przyznaję, dość niechętnie wziąłem do ust kawałek kanapki. Głównie dlatego, że raczej nie jadam śniadań. A jeśli już, to na pewno nie przed wyjazdem. Raczej w wolne dnie. I popijam je kawą, która z wolna skleja ze sobą wszystkie kawałki zbolałej mej duszy, przywracając ją do stanu względnej używalności. Wolałem jednak nie protestować i zjeść tą połówkę. Mimo, że czarnowłosa wciąż była słaba, co widziałem po jej parkinsonie w ręce, wiedziałem, że mogłaby mi ją na siłę wepchnąć do gardła. Znaczy się... To były plotki, ale szczerze nie chciałem się przekonywać co do ich prawdziwości.
Kilka chwil później podniosłem się, z powrotem stając na podłodze i podałem dziewczynie jej kurtkę, którą zdążyłem zawinąć z jej pokoju. W ogóle się nie dziwiłem temu, że tak szybko stamtąd uciekła. Metaliczny zapach do tej pory kręcił mnie w nosie. Otworzyłem u niej okno, by choć trochę przewietrzyć i po drodze poprosić jedną z pań sprzątających o to, by zajęła się jej pokojem, jeśli tylko będzie miała chwilkę czasu. Miałem nadzieję, że Dara nie będzie mi miała tego za złe. Poza tym, nie chciałem się tam panoszyć, a kurtka akurat leżała na oparciu krzesła.
— Zakładaj ją i idziemy. W garażu mam dwa kaski. I masz się mnie mocno trzymać, żebyś nie spadła. I, na Boga, powiedz, gdyby coś się działo — oznajmiłem, zerkając na nią kątem oka.
Jednocześnie do kieszeni mojej kurtki wsunąłem ampułkę z mlecznobiałym płynem. Strzykawki były na miejscu, schowane w zamykanej kieszeni biurka. Pozwoliłem ciemnowłosej pójść przodem, w międzyczasie narzucając na ramiona czarną skórę. W drugiej kieszeni wymacałem znajome pudełeczko, w połowie pełne i zapalniczkę tuż obok. Ruszyłem szybkim krokiem zaraz za nią, ani na moment nie spuszczając wzroku z jej, muszę przyznać, zgrabnych nóg. Nie tyle z podtekstem seksualnym, czy jakiegoś innego zboczeńca, a po prostu upewniałem się, że może chodzić o własnych siłach. Być może zjedzenie śniadania dołożyło do tego swoje trzy grosze... Zamknąłem za nami pokój na klucz i zrównałem krok z Darą, kierując się ku wyjściu bliżej garaży.
DARO?
Jazda!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz