Ta chęć do pomocy kiedyś ją zgubi, naprawdę. Zwłaszcza, że objawiła się nawet wobec Raphaela, potocznie znanego jako RUDY – Rudowłosy Ułom Dupę zawracającY. Przyznał to nawet Phillip i jego młodszy brat, którzy także z Raphaelem mieli do czynienia. Choć najczęściej, niestety, zawracał tą dupę mi. A jeśli nie Rudy, to jego popaprana siostrzyczka. Wiesz, strasznie się podobasz Ance. I wiem, wiem, że ty wzdychasz tylko do Dary, ale twój obiekt westchnień zaczął niedawno chodzić z Chimero. Więc... Może dasz jej szansę, co? I, oczywiście, głupi Whitehorn spróbował z młodszą od siebie o 2 lata rudowłosą panną. A skończyło się to na tym, że znów zostałem sam, jak palec. Sam, jak palec plus z jeszcze bardziej obniżoną samooceną i poczuciem ogólnej beznadziejności.
— Oj, gwiazdko, i na co ci była ta chęć pomocy panu Raphaelowi Rosau, hm? Tylko zobaczyłaś mnie niemalże w negliżu i z wilgotnymi włosami — parsknąłem szczerym śmiechem, odwzajemniając tyknięcie.
Jednocześnie nieco mocniej splotłem nasze palce, na co w końcu, po tylu latach, mogłem sobie pozwolić bez żadnego skrępowania, czy strachu o odrzucenie. Przeszliśmy przez kolejną ulicę, tylko po to, by w końcu znaleźć się przed budynkiem szpitala, tylko po nieco innej stronie, niż wcześniej. Rozłączyłem na moment nasze dłonie, by móc przepuścić dziewczynę przodem, uprzednio otwierając przed nią drzwi. Jednak nie dałem jej zbyt długo cieszyć się wolnością, albowiem kilka sekund później znów ująłem jej drobną łapkę, ponownie splatając nasze palce. Choć w ten sposób mogłem dać znać ewentualnym amantom, że panienka von Determante jest zajęta. W końcu mogłem powiedzieć, że jest zajęta dokładnie przeze mnie. Uśmiechnąłem się na samą myśl o tym, czując ten znajomy chłód jej wiecznie zimnych dłoni. Zawsze, gdy dopadała mnie grypa czy gorączka i Dara przychodziła do mnie z zeszytami, nigdy nie musiała mi robić okładów. Wystarczyła jej łapka. Zresztą, vice versa. Zimą stanowiłem dla niej swoisty grzejnik. Mogłem wyjść na śnieg nawet bez kurtki, w samej koszulce i jeansach, a tak czy siak było mi ciepło. Temu też często w ten sposób ogrzewałem czarnowłosą, gdy razem z nią zdarzało mi się czekać na autobus. Dostawała moją kurtkę, choć gorąco protestowała. Ale, ha, wyższy z reguły zawsze wygrywa. Raz nawet zdarzyło się, że pojechała w niej do domu, a bo zapomniała ściągnąć, a ja zapomniałem w ogóle, że jej na sobie nie mam. W końcu wystarczyła mi bluza, zdecydowanie zbyt gruba nawet, jak na temperaturę na minusie.
— Wykonaj teraz te najpotrzebniejsze telefony, kochanie. Ja w tym czasie trochę tutaj ogarnę i przygotuję laboratorium na następną zmianę — mruknąłem, otwierając przed nią drzwi do sterylnego pomieszczenia i cmoknąłem ją jeszcze w jasne czółko.
DAARO?
Jak tam, co tam?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz