piątek, 27 kwietnia 2018

Od Celestii – Cd. Nataniela

 Szczerze mówiąc, ucieszyłam się z tego, że Nataniel się oddalił. Przynajmniej nie widział czerwieni, która w ciągu kilku (o wiele szybszych niż zwykle) uderzeń serca skryła moją twarz. Przyjemne ciepło rozchodziło się po całym moim ciele, promieniując od warg. Warg, które białowłosy, można by rzec, przed chwilą naznaczył. Podciągnęłam się do siadu tureckiego, po którym moje tętno trochę spowolniło. Dzięki temu rumieniec trochę zelżał i widoczny był prawdopodobnie tylko na policzkach. Moje spojrzenie utkwiło na nagich plecach Nataniela. Wydawało mi się, że był wyjątkowo spięty. W sumie.. Ja nie miałabym odwagi na wykonanie tego kroku. Mimo wszystko nie byłam na niego zła. Przemawiało przeze mnie szczere zaskoczenie, które chwilę później zmieniło się w skrytą radość. Acz chłopaka kompletnie nie mogłam rozgryźć. Stał, nadal oparty o komodę. Jedynym ruchem, jaki zarejestrowałam, był jego oddech. Spokojny i opanowany. Tak niepodobny do siebie.. 
 Atmosfera przez moment była tak napięta, że można by ją pokroić nożem. Czyżby Nataniel się aż tak stresował? Hm, możliwe. Westchnęłam cichutko, niszcząc ciszę, która między nami zapadła.
 – Po pierwsze – warknęłam, chcąc go trochę nastraszyć. – Ubierz się, ladacznico.
 Brak odpowiedzi. Więc podeszłam na palcach do białowłosego, stojącego w bezruchu i oparłam dłonie na jego barkach. Chłopak lekko odwrócił głowę w moją stronę, a ja obdarowałam go chyba najszczerszym uśmiechem, na jaki było mnie stać od kilku lat.
 – A po drugie.. Nawet nie zaczęłam go kusić. Ale skoro to ma skutkować takimi wydarzeniami.. Zacznę to robić – dodałam szeptem, delikatnie muskając palcem jego wciąż napięte mięśnie.
Po czym porwałam czarną bluzę, którą trzymał w ręku i włożyłam ją na siebie, rzucając mu krótkie "Adiós" i opuszczając jego pokój.
Na szczęście nikt nie błąkał się o tej porze po korytarzu, więc mogłam dotrzeć do siebie bez głupich spojrzeń. Bo w końcu.. Jakby to wyglądało? Dziewczę w bluzie do połowy uda, ze zmierzwionymi włosami i rumieńcem na twarzy, wymykająca się z pokoju chłopaka, który jest kimś-więcej-niż-przyjacielem.. 
Tak.. Zdecydowanie kimś więcej, niż przyjacielem..

[ Natanielu? ]

Od Nataniela cd. Celestii

 Zmęczenie musiało wziąć nade mną górę, bowiem niewiele pamiętałem z nocnych wydarzeń. Jedynie panikującą Celestię i jej niemą prośbę o pomoc. Jednak ta krucha istotka zniknęła, w zamian pojawiła się stara, dobra jasnowłosa. Pochylona nade mną, wylewała z siebie potok słów. Starałem się je wyłapywać, jednak zaskoczenie tym, co przed chwilą zrobiła, wygrało. Wpatrywałem się w te cudowne oczy, a serce wybijało nerwowe staccato. Z trudem powstrzymałem czerwień cisnącą się na policzki, nie chcąc spłoszyć dziewczyny. Co chciała osiągnąć, obdarowując mnie czymś tak przyjemnym? Czymś, na co nie zasłużyłem i zapewne długo się to nie zmieni... Dźwignąłem się, opierając na łokciach. Dłonie ułożyłem na jej talii, kładąc panienkę na łóżku. Ani na sekundę nie spuszczałem z niej oczu, te zimne tęczówki hipnotyzowały. Odsłonięta skóra wydawała się jeszcze bielsza, skąpana w blasku wschodzącego słońca, przywodziła na myśl złoto. Opuszkami palców ostrożnie dotknąłem aksamitnego policzka, jakbym miał do czynienia z bardzo kruchą figurą. Żywym, gorącym aniołem, przez którego tak wiele razy plątały się moje myśli, uczucia, emocje. 
 Jak daleko mogę się posunąć? Granica jest krucha, nie narusz jej, Natanielu.
 Dłoń powoli wędrowała w dół, znacząc niewidzialną linię na ciele Celestii. Zaskoczonej, płonącej żywym ogniem. Kochałem ją całym sobą, choć ukrywałem ten fakt przez bardzo długi czas. Bałem się czegoś niewypowiedzianego, a jednak namacalnego. Zawsze dzielił nas pewien dystans, nie pozwalając na zrobienie kroku w przód. Inne dziewczyny nie miały oporów, działały niczym zwierzęta, polując na kolejnych kochanków. A ona? Wiecznie niedostępna, zamknięta w świecie własnych myśli. Nieskalana brudem rzeczywistości. Złapałem za poły jej koszulki, usta zbliżyłem do ucha dziewczęcia. Nie chciałem jej skrzywdzić. Jedynej osoby, która była przy mnie, niezależnie od okoliczności. Naciągnąłem ciemny materiał bokserki, zasłaniając nagą skórę.
 — Nie kuś diabła, Celestio— szepnąłem cichutko, wargami muskając jej usta.
 Wstałem z łóżka, oddając jej przestrzeń osobistą. Powinna odpoczywać, nocą ledwo żyła. Przeciągnąłem się, niczym stary kocur, idąc w stronę komody. Wypadało coś na siebie włożyć, wszak towarzyszyła mi dama. Ale nie, świeciłem nagością, jak jakiś nudysta i bezwstydnik. Nie odwróciłem się w jej stronę, zabrakło mi odwagi na coś tak prostego. Wygłupiłem się, aktualnie modląc się o to, by nie była na mnie zła za moje śmiałe poczynania względem jej osoby.

CELESTIO?

sobota, 14 kwietnia 2018

Od Celestii – Cd. Nataniela

Cichy śpiew Nataniela powoli uspokajał zszargane nerwy. Oddech i tętno zdawały się wracać do normy, a dłonie przestawały drżeć. Mimo to, wtuliłam się w ciepły tors chłopaka, pozwalając na to, by mnie objął. Oparłam czoło o jego pierś i przymknęłam oczy, wsłuchując się w słowa pieśni. Nie miałam pojęcia, że Nataniel zna taki język. Acz on też nie wie o mnie wszystkiego.. Nawet nie zarejestrowałam chwili, w której zamilkł. Ponownie zapadłam w płytki sen, jakoby całkowicie zapominając o koszmarze sprzed kilkunastu minut. 
Obudziłam się wczesnym rankiem, nadal przytulona do Nataniela. Odsunęłam się delikatnie, uważając, by tym razem nie wyrwać go ze snu i oddałam mu cząstkę przestrzeni osobistej, którą w nocy bezczelnie mu zabrałam. Byłam mu wdzięczna za to, jak się zachował. Za to, że nie naciskał, bym opowiedziała mu o śnie. Za to, że zawsze mogę znaleźć bezpieczeństwo w jego ramionach i pocieszenie w słowach. Uśmiechnęłam się pod nosem widząc, jak zmarszczył brwi i obrócił się na plecy. Ja zaś ostrożnie podniosłam się do siadu skrzyżnego i oparłam podbródek na dłoni. Przez okno zaczynały sączyć się pierwsze promienie letniego słońca. Zapewne dochodziła szósta. Przeniosłam swój wzrok z różowego nieba na Nataniela. Jego naga pierś miarowo opadała i powoli się wznosiła. Był w głębokim śnie, a jeśli dobrze pamiętam, właśnie wtedy spadała temperatura ciała. Sięgnęłam więc po koc, którym zapewne mnie przykrył w nocy i narzuciłam go delikatnie na chłopaka. W momencie, w którym nakryłam jego barki zdałam sobie sprawę, że białowłosy był półnagi. Choć, ja w sumie byłam niewiele lepsza - luźna bokserka z ogromnym dekoltem na plecach i króciutkie, dresowe spodenki. Gdybym wiedziała, że wyląduję w nocy w pokoju Nataniela założyłabym coś bardziej.. zabudowanego. Policzki, jak na zawołanie, przybrały kolor dojrzałego pomidora. Miałam tylko nadzieję, że nie palnęłam niczego głupiego przez sen.. 
Kilkanaście minut później zauważyłam, że Nataniel marszczy brwi i przykłada dłoń do czoła.
 — Długo nie śpisz? — mruknął, otwierając jedno oko. 
 — Coś koło kwadransu — odparłam zgodnie z prawdą.
Miałam nadzieję, że go nie obudziłam. Korzystając z tego, że zaczął się przeciągać, nachyliłam się nad nim i złożyłam krótki pocałunek na jego czole.
 — Nie wiem, jak mam ci podziękować za to, jak się zachowałeś. — wyszeptałam, nadal się nad nim pochylając. — Pierwszy raz tak spanikowałam po tym koszmarze.. — dodałam, widząc zaskoczenie na jego twarzy.

[ Nat? Dzień dobry~ ]

poniedziałek, 9 kwietnia 2018

Od Nataniela cd. Celestii

 Zbudziło mnie ciche pukanie do drzwi. Niestety nie należałem do osób, którym łatwo przychodziło oddawanie się w objęcia Morfeusza, miałem bardzo czuły sen. Przeciągnąłem się niczym stary kocur i powoli zwlokłem z łóżka swe szanowne cztery litery. Ktokolwiek śmie zakłócać mój spokój o drugiej nad ranem, niech sczeźnie w piekle. O tyle dobrze, że znałem sypialnie na pamięć, inaczej w tym mroku staranowałbym większość mebli. Otworzyłem ciężkie wrota, nie do końca kojarząc cokolwiek. Jednak ją rozpoznałbym nawet jako ślepiec. Biała nimfa otoczona czernią kruczych piór. Widok o tyle dziwny, że istotka zdawała się być mocno przestraszona. Powstrzymywała łzy, które z łatwością pokonywały opór. Znaczyły policzki liniami błyszczącymi w kawałku światła przedostającego się przez okno. Zupełnie inna, niż zazwyczaj. Westchnąłem cicho, słysząc jak się tłumaczyła. Nieudolnie próbowała mnie przeprosić, jakbym mógł się na nią gniewać. Wysłuchałem jej króciutkiego monologu, wyłapując tyle, na ile pozwalało mi zmęczenie.
 Skoro nie mogła spać, to co mogło doprowadzić ją do takiego stanu? Oj Celestio... Dlaczego nigdy nie potrafię ci pomóc, a ty i tak przybiegasz do mnie, gdy świat staje przeciwko tobie? Nie miałem wiele do zaoferowania, głupia bezradność atakowała mnie mocniej, niż zazwyczaj. Wyciągnąłem do niej ręce, a ona przywarła od mnie, jak do ogromnego pluszaka. Zamknąłem ją w czułym objęciu, chociaż tak próbując zapewnić jej odrobinę bezpieczeństwa. Drobna, bezradna i ufna, trzęsła się leciutko. Działałem automatycznie, jak zaprogramowany. Podniosłem ją, tuląc do nagiego torsu. Poczułem jak wbiła mi palce w skórę, zapewne sama ledwo ogarniając rzeczywistość. Jedynym minusem tej sytuacji była waga dziewczyny. Piórko, mające co najmniej sześćdziesiąt kilogramów. Niby dla mnie nic, ale jednak czuć. Spojrzałem na nią, chowającą się za kurtyną śnieżnych fal. Wziąłem głębszy wdech, by nareszcie odważyć się na wypowiedzenie tych kilku słów.
 — Już nie jesteś sama, Celes... Nie jesteś i nie będziesz — wyszeptałem miękko. — Obronię cię.
Jakimś cudem i dziwnym wyginaniem, udało mi się ponownie położyć na łóżku. Tym razem z „przylipkiem”. Odstąpiłem jej większą część materaca i poduszki. Zanurzyłem dłoń w kaskadzie jej jaśniutkich włosów, uspokajająco gładząc ją po głowie. Nadal wypowiadałem słowa pociechy, próbując ją uspokoić. W pewnym momencie zacząłem nucić pod nosem kołysankę zasłyszaną od druidów. Pieśń w zawiłym, egzotycznym języku, którą ta nazywana Imą (matką) śpiewała dzieciom do snu. Pomimo zakazów, ojciec nie pozwolił mi zapomnieć o moim niezwykłym pochodzeniu, prowadził maleńkiego Nataniela za rączkę, przez świat pełen magii i tajemnic. Poznałem rodzinę matki, wkroczyłem do grona Duchów Natury. I po dziś dzień nikomu o tym nie powiedziałem, nawet Celestii.

CELESTIO? Taki Natuś uczuciowy :')

sobota, 7 kwietnia 2018

Od Celestii – Cd. Nataniela

 Uniosłam lekko kąciki ust, przypominając sobie przebieg pierwszej misji. Wtedy poznałam Nataniela od tej lepszej strony, bo wcześniej nie sądziłam, że takowa w ogóle u niego istnieje. Każda jego wada i cecha mnie irytowały. Denerwował mnie nawet jego całokształt. Więc byłam równie niezadowolona z tego przydziału, co on. Acz zaimponował mi i tak jakoś wyszło, że zaczęliśmy spędzać ze sobą coraz to więcej czasu.
 Wyrwałam się po chwili ze wspomnień, a moje spojrzenie od razu pojechało w stronę białowłosego. Chyba.. Chyba mi się przypatrywał. 
 – Mam coś na twarzy? – zapytałam, unosząc jedną brew.
 – Syf, brud i malarię. Jeszcze tylko nasrać na środku – odparł, odwróciwszy wzrok. Prychnęłam jedynie, acz w duszy przyznałam mu rację. Nie pamiętam, kiedy ostatni raz zażyłam kąpieli. Temperatura też zrobiła swoje - luźna bokserka kleiła się do mojego brzucha i pleców. 
 W końcu dotarliśmy ku drzwiom mojego pokoju. Ciszę przerywały jedynie krzyki kilku chłopaków na zewnątrz i ich przygłupi śmiech. Czyżby urządzili sobie lany poniedziałek w piątkowe popołudnie?
– Leć już – mruknęłam, widząc, jak spogląda w stronę okna. – Tylko się nie przezięb.
Odpowiedział mi uśmiechem i skinieniem głowy, po czym pognał z powrotem w dół. Nat to czasem takie duże dziecko..
Ja zaś otwarłam drzwi do swoich komnat. Bałagan aż mnie zmroził. Gdybym siebie nie znała, powiedziałabym, że ktoś mi się włamał! Acz grzecznie i bez kolejnych narzekań na swoje lenistwo poukładałam wszystko do pudełek, a te do wyznaczonych im miejsc. Moją uwagę przyciągnęła za to kartka, która ledwo co wystawała spod łóżka. Jak ona się tam znalazła? Raczej nie poznam odpowiedzi. Pochyliwszy się, podniosłam ją i odwróciłam. Moim oczom ukazała się mała dziewczynka w błękitnej sukience i butkach pod kolor. Jej skóra nie była skalana żadnym z bordowych znamion. Jej lewą rączkę trzymała matka, odziana w długą szatę. Twarz była skryta pod burzą blond loków, acz wyraźnie widoczne były jasnozielone, żółte wręcz oczy. Za nimi stał ojciec, postawny mężczyzna. Po nim odziedziczyłam białe włosy. Kilka miesięcy po wykonaniu tego zdjęcia naznaczono mnie. A dwa lata później zostałam sama.
Wróciwszy ze świata wspomnień, wrzuciłam fotografię do pierwszej szuflady w komodzie. A, niechaj będzie tam z mazidłami, maściami i pozostałymi bandażami, które nie znalazły dla siebie miejsca w pudle. I później, w końcu, poszłam się umyć.
Wydaje mi się.. Wydaje mi się, że chyba się zdrzemnęłam w przyjemnie ciepłej wodzie. Albowiem zdążyła się już troszkę schłodzić, a moje dłonie wyglądały, jak te u dziewięćdziesięcioletnich staruszek. Odchyliwszy głowę do tyłu, dotarłam zbolały kark i zmusiłam nogi do uniesienia mojego ciężaru. Osuszyłam się szybciutko i założyłam swego rodzaju piżamkę, w międzyczasie owijając włosy ręcznikiem. Wchodząc do pokoju zauważyłam, że drzemka trwała nadzwyczaj długo. Na zewnątrz zdążyło się już ściemnić, pierwsze gwiazdy pojawiły się na wieczornym niebie wraz z księżycem. Więc grzeczne dzieci i Celes powinny iść już spać. Jak postanowiłam, tak zrobiłam - zakopałam się pod warstwą cieniutkiego kocyka i w ciągu kilku chwil zasnęłam.
Acz nie był mi dany długi sen. Zerwałam się z łóżka z krzykiem, mając nadzieję, że nikt go nie usłyszał. Oddech miałam ciężki, urywany i szybki, zaś oczy były całe we łzach. Strzępki koszmaru nadal kotłowały się z tyłu głowy, nie pozwalając mi z powrotem zasnąć. Jej wątłe ciało, rozerwane na strzępy. Jego ręce, pozbawione palców, biodra, pozbawione nóg. To było zbyt wiele, jak dla siedmioletniego dziecka. I nadal jest to zbyt wiele, także dla dziewiętnastolatki.
Nawet nie wiem kiedy znalazłam się pod jego drzwiami. Miałam głęboką nadzieję, że jeszcze nie śpi. Zburzył ją jego wyraz twarzy, nie do końca ogarniający rok i porę dnia.
– Celes? – mruknął, przeciągając zaspane oczy. –Co ty tu robisz?
– Ja.. Przepraszam, że cię obudziłam.. – wymamrotałam, starając się powstrzymywać łzy, które napływały mi do oczu od dłuższej chwili. – Ale.. Ale nie mogłam spać.. – dodałam szeptem, ścierając przegubem kroplę, której udało się dostać na policzek.


[ Nat? Masz tu Celes-histeryczkę xD ]

wtorek, 3 kwietnia 2018

Od Nataniela cd. Celestii

 Minęła chwila, zanim oczy przyzwyczaiły się do wszechobecnego półmroku. Nasza pierwsza misja... Cóż, chyba wtedy polubiłem Celestię za to, jaka była i co zrobiła. Dwa szczeniaki rzucone na głęboką wodę. Zaskoczyliśmy wszystkich swoim powrotem, to zapamiętałem bardzo wyraźnie. Uniosłem rękę, obejmując dziewczę przyjaźnie i wyszczerzyłem kiełki tak, jak zrobiłem to wtedy. My nie damy rady, my?- kpiłem z sierżanta. Potem myłem podłogi aż do końca letnich dni. Dobrali szeregowych w pary, wysyłają głęboko w las. Oczywiście opiekun musiał zrobić mi na złość, dając mi na partnera zupełne przeciwieństwo mnie. Małą, denerwującą, wredną laskę, która najlepiej zabiłaby wszystkich. Cmoknąłem z zamyśleniem.
 — O ile dobrze pamiętam, było to jakieś pół roku po naszym poznaniu. Mistrz maczał palce w losowaniu par i z pełną premedytacją mi ciebie przypisał. Patrol północno-wschodniej granicy, z uwzględnieniem terenów leśnych. Zgubiliśmy się zaraz po przybyciu na miejsce, nawiasem mówiąc niezbyt mnie to zdziwiło. Dupa blada, bo mieliśmy sami wrócić, o własnych siłach. Skończyliśmy bez jedzenia, bez picia, dachu nad głową, spierdalając przed druidami. Bo Celes mówiła: „Weźmy trochę mięsa, nie ogarną, że coś zniknęło”— zacytowałem piskliwym tonem.— Mhm, wcale nie ogarnęli. Wiesz, blizna na plecach została, nawet moc mnie przed nią nie uratowała. Ale przynajmniej tobie nic się nie stało. No może oprócz kąpieli błotnej, kiedy szukałaś magicznych roślinek do zatamowania krwawienia. Cholerne trucizny dzikusów, prawie wyzionąłem ducha... Chyba wtedy nasza relacja się ociepliła, hm? Wcześniej tylko skakaliśmy sobie do gardeł.— Bo nie potrafiłem pokazać ci, że cię lubię, dodałem w myślach.
 Zapadło milczenie, przerywane jedynie odgłosami otwierania i zamykania drzwi, cichym, rytmicznym tupaniem okutych butów. Setki żołnierzy mieszkających w jednym budynku, a tak tu cicho. Spojrzałem na moją towarzyszkę, wiecznie mającą głowę w chmurach. Na pełne usta i ten zadziorny wyraz twarzy. Jednak gdy zwróciła oczy ku mnie, szybko się wycofałem. Chłopie, co ty robisz? Weź się w garść, nie zechce kogoś takiego jak ty. Może czas przestać gonić za nią, chować się ze swoimi uczuciami... A może i nie. Jedno wiem- kiedyś jej o wszystkim powiem. I spalę buraka. I ośmieszę się. I przestanie mnie lubić.... Jestem przegrywem.

CELES?

Obserwatorzy