niedziela, 19 sierpnia 2018

Od Dary c.d. Tobiasa

 Szczelniej otuliłam się marynarką, wchodząc do chłodnego, klimatyzowanego pomieszczenia. Niby niższa temperatura powinna być przyjemną odskocznią od gorąca panującego na zewnątrz budynku, jednak należałam do tych typowych zmarzluchów. Nie chcąc przeszkadzać Tobiasowi w pracy, skierowałam swe kroki ku niewielkiemu stolikowi w kącie pomieszczenia. Tym, przy którym już nie raz przesiedzieliśmy przerwy rozmawiając i popijając ziołową herbatkę, od której zapachu zawsze kręciło mi się w nosie. On po prawej, ja po lewej, zbyt pochłonięci sobą, by pamiętać o upływającym czasie, za co często płaciłam srogą burą od samego ordynatora. Ten facet nie ma za grosz wyrozumiałości, naprawdę, potrafi tylko pluć jadem na prawo i lewo, mając gdzieś uczucia podległych mu osób.
 Usiadłam na obitym skórą krzesełku, czemu towarzyszył ten nieprzyjemny dźwięk wgniatanego materiału. Już z przyzwyczajenia i dla własnej wygody założyłam nogę na nogę, kompletnie ignorując materiał spódnicy, uparcie sunący w górę. Z wyeksponowanymi udami, marynarką o kilka rozmiarów zbyt dużą i włosami opadającymi na wszystko, co się da, zaczęłam grzebać w torebce. Proszę, żebym tylko nie zapomniała tego przeklętego telefonu, tak jak ostatnio zdarzyło mi się parę razy. Szminka, puder, chusteczki, notes, jakieś papiery z pracy... Gdzie on mógł się podziać? Zagryzłam wargę, zapewne zostawiając po sobie ślad na ciemnoczerwonym macie podkreślającym moje usta. Coraz więcej gratów, coraz mniej czasu na szukanie. Jednak los i tym razem postanowił się do mnie uśmiechnąć, gdy odnalazłam komórkę na samym, samym dnie. Pierwszym, co zrobiłam, było napisanie krótkiego SMS-a do mamy. Cóż, ona jako jedyna znajdowała się na miejscu, gotowa w każdej chwili odpowiedzieć na wezwanie swojej ukochanej córeczki. Tej, którą tak bardzo kochała zawstydzać, na przykład teraz, odpisując w ekspresowym tempie. Krótko i dosadnie.
 Nie zapomnij o magicznych "balonikach" i tableteczkach! -mama
 Kąciki ust mimowolnie uniosły się w górę. Płynnie przeszłam do wykonania kluczowej rozmowy. Przyłożyłam telefon do ucha, niecierpliwie czekając, aż właściciel domków letniskowych łaskawie raczy odebrać. Pazurkami zaczęłam zataczać kółka na odsłoniętej połowie uda, chcąc choć w ten sposób opanować leciutkie rozdrażnienie. No cóż, do dwóch razy sztuka, może z kolejnym się ud... W ostatniej chwili podniósł słuchawkę. Chyba jakiś starszy pan, sądząc po głosie, do tego musiałam go obudzić swoją namolnością. Mimo wszystko okazał się niezwykle życzliwym i miłym człowiekiem, zapewniając, że do czasu naszego przyjazdu domek trzysta dwadzieścia jeden, co zanotowałam w pamięci, będzie gotowy do odbioru. Nie wiem, czy to przez moją gadkę, miły ton, czy kolejny uśmiech losu, jednak udało mi się nawet załatwić zniżkę i dwa pokoje- jeden z łóżkiem małżeńskim i drugi z osobnymi. Zależy, co bardziej będzie odpowiadać mojemu chłopakowi.

TOBIASIE?
Razem czy osobno? xD

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Obserwatorzy