sobota, 8 września 2018

Od Dary c.d. Tobiasa

W pierwszym odruchu zaczęłam szukać wzrokiem znajomego motoru, którym chłopak zazwyczaj jeździł i z którym zawsze kojarzyłam tego typu pojazdy. Pasowały od tak młodego, wysokiego i postawnego mężczyzny, razem z ubraniami ochronnymi oraz kaskiem w kolorze czerni. Dopiero kiedy nie mogłam go znaleźć- zorientowałam się, że dość mocno ścisnęłam dużą, ciepłą dłoń mojego ukochanego, podobnie jak ramię, na którym ułożyłam moją lewą rękę. Chwila dezorientacji, a także towarzyszący jej lęk minęły wraz z usłyszeniem jego słów. Nigdy nie lubiłam stawiania mnie w takich sytuacjach, wolałam wiedzieć o jakichkolwiek zmianach, ale Tobcio najwyraźniej po raz kolejny raczył o tym zapomnieć, z resztą jak każdy kto mnie znał. Nawet matka, z którą byłam tak blisko, zdawała się ignorować tego typu szczególiki. Wzrokiem powędrowałam najpierw ku kluczom dzierżonym przez ciemnowłosego, potem po rzędzie pojazdów, pośród których wyróżniał się ten jeden. Nie tylko podwójnym mrugnięciem światłami, ale też samym wyglądem. Nowy, zdecydowanie droższy od tych, jakie go otaczały i, fakt faktem, w stylu Ciernia.  
 Westchnęłam cichutko, nawet nie siląc się na to, by ukryć ulgę, jaka mnie ogarnęła, zaś uścisk wyraźnie zelżał. Przynajmniej moje dłonie nie wyglądały już jak dwie białe plamy, skubane nawet raczyły nieco się ocieplić, co nie należało do codziennych zjawisk. Prawdę mówiąc wcześniej zdarzyło się tylko kilka razy podczas tych długich lat znajomości z chłopakiem. I zawsze z jego powodu, przy nikim innym głupie serduszko nie potrafiło bić na tyle szybko, by tętno zaczęło przypominać to, jakie posiadali normalni ludzie. Zadarłam głowę w górę, uśmiechając się samymi kącikami ust. Skromnie, lecz na tyle, by nic po sobie nie pokazać.
 — Myślałam, że jesteś fanem dwóch kółek— szepnęłam, na moment pozwalając sobie na spojrzenie w te przepiękne, chabrowe tęczówki. Jedynie one pozostawały niezmienne przez tak długi czas, niezmiennie dając mi poczucie bezpieczeństwa.
 One, to przyjemne ciepło, dotyk i osoba Tobiasa... Tylko przy nim nie czułam tego dziwnego lęku i zagubienia, wiedziałam, że mam przy sobie kogoś, na kogo zawsze mogę liczyć. Nie ważne, jaką głupotę bym zrobiła- on zawsze przychodził mi z pomocą. Koił ból trawiący mnie za każdym razem, gdy coś poszło nie po mojej myśli. Ochraniał przed złem tego świata. Po prostu był i kochał, a ja wcześniej nie potrafiłam tego zauważyć... 
 Zapięłam pasy, już z przyzwyczajenia zakładając nogę na nogę. Tak, że spódnica sukienki znacznie się podwinęłam, na co nie zwróciłam większej uwagi. Za bardzo skupiłam się na ciemnowłosym, tak nieziemsko przystojnym i uroczym. A potem na torebce bez dna i jej bliżej niezidentyfikowanej zawartości. Klucz, klucz... Powinien gdzieś tu być, chyba, że znów zapomniałam zamknąć główne drzwi, wtedy chyba sama siebie zaduszę za bujanie w obłokach, ale też zerową odpowiedzialność za samą siebie i nieruchomy majątek. Nieruchomy przynajmniej w teorii, bo ile to wynieść lodówkę czy inny schowek na wartościowe rzeczy? Minuta, może dwie i po robocie. 

TOBIASIE?
A ta zawsze o czymś zapomni :')

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Obserwatorzy