Ruszyliśmy na północ, powoli zbliżając się do terenów Żądnych Ładu. Ale nie chciałem zbytnio ryzykować i jechać skrótem. Mógł tam być bowiem patrol, poszukujący mojego więźnia. Albo, co gorsza, całe wojsko, dzielnie walczące z naszymi. Dlatego właśnie wybrałem tę dłuższą drogę. Choć cichy głosik z tyłu głowy nie dał mi także zapomnieć o stanie dziewczyny, która obecnie siedziała tuż za mną. Mimo, że teraz bez dwóch zdań było lepiej, niż jeszcze kilka godzin... Tfu, kilkadziesiąt minut temu, wciąż miałem to na uwadze. Poranne słońce nieco raziło po oczach, ale na szczęście szybka w kasku skutecznie zatrzymywała większość promieni. W końcu, między wysepkami piasku, suchej ziemi i popiołów, czy też pozostałości starych blokowisk, powoli można było zacząć dostrzegać pojedyncze, karłowate drzewa. Jednak im dalej na północny wschód, tym więcej roślin mijaliśmy. Po kilkunastu minutach naprawdę szybkiej jazdy pojawiła się stara, asfaltowa droga między drzewami. Szczątki starych samochodów, jakby zatrzymanych w czasie rozsypane były po całej czteropasmówce, dawniej bezpośredniej autostradzie Shadow Hunters a Blood Masters. Nieużywana właściwi od lat, zdążyła się dość mocno zakurzyć. Zarówno przez piach z północnych pustyni, jak i po prostu przez suchą ziemię, będącą niemalże wszędzie wokoło. Całe siedem godzin jazdy z nieprzytomną babką z tyłu utwierdziły mnie w przekonaniu, że to byłby cud, gdybyśmy spotkali tutaj teraz jakiegoś człowieka. Stąd też, z mojej strony, brak było jakiegokolwiek strachu z wykrycia nas, zauważenia. Po kolejnych piętnastu, może dwudziestu minutach znacznie, oj, znacznie zwolniłem i wjechałem w las.
— Pochyl się, Daro. Żebyś nie dostała jakimś badylem w głowę! — zawołałem głośno do swojej towarzyszki, mając szczerą nadzieję, że mnie usłyszy.
Sam zaś również pochyliłem się, chowając głowę zaraz przy kierownicy. Prędkość zaś zredukowałem z wcześniejszych 220, na 40 km/h. Tak, by nie przepaść przez żadne zdradliwe korzenie, ale też by nie robić tak wielkiego hałasu. Choć sam wiedziałem, jak upadek przy tamtej ogromnej prędkości może się skończyć. Zostało tam dużo krwi i miałem szczerą nadzieję, że nie dojdą przez to do Ludenberg. Po kilku kilometrach zobaczyłem aż nazbyt znajomy budynek. Stary blok, mający gdzieś z siedem pięter. Mimo to, był dość mały. Na każdym z nich były po dwa, dość pokaźne mieszkania. I dodatkowo piwnica, w której z reguły chowałem motocykl. Zaś na piętrze numer cztery znajdowało się moje laboratorium i swego rodzaju więzienie. Bo na siódmym nie było już dachu, a ściany były niemalże połowicznie zrujnowane. Ale poza tym, blok był całkiem nowy.
Daro?
Podoba się budynek z zewnątrz? xD
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz