Uśmiech sam wpełzł na moje usta, nawet nad tym nie panowałem. Skubany, z reguły tak sam z siebie się nie pojawiał. Tylko przy tej ciemnowłosej piękności, której perfumy czuć było w całym samochodzie. Choć zupełnie nie znałem się na zapachach, ten przywodził na myśl jakieś kwiaty. Dziwnie znajome. Chyba. Bo już słyszałem, że jakiś składnik perfum się bierze z dupy jakiegoś biednego ssaka, czy coś. Aaale ręki bym za to nie oddał, co to, to nie. Bo pewnie bym musiał nosić protezę i wtedy już dawkowanie kwasów nie byłoby tak dokładne, jak teraz. Ale wracając- włożyłem kluczyki do stacyjki, niemalże natychmiast odpalając. To właśnie była zaleta tych nowszych samochodów, prosto z salonu. Nie trzeba było czekać zbyt długo na to, by "mechanizm" pod maską się obudził. Nawet, jeśli miał to być poniedziałkowy poranek, przez tak wielu znienawidzony. I w sumie.. Cóż, ktoś się temu dziwi?
Wrzuciłem pierwszy bieg, w duchu dziękując sobie za zaparkowanie przodem do wyjazdu. Dzięki temu nie musiałem tyłem manewrować na, zapełnionym już, placu. Delikatnie wcisnąłem sprzęgło, gaz i równie powoli ruszyłem, nie chcąc potrącić jakiegoś zagubionego pacjenta, czy przechodnia wychodzącego ze szpitala. Ostrożności w takich miejscach nigdy za wiele, o czym już przekonałem się nieraz, obserwując auta z okna laboratorium. Na szczęście ofiary takich wypadków z reguły miały jedynie zdartą skórę, czy powierzchowne potłuczenia. No, a przynajmniej tak słyszałem. W końcu co groźniejszego może się stać, gdy samochód jedzie 10 km/h?
Dotarłszy na główną drogę, o dziwo niezakorkowaną, dłoń jakimś dziwnym trafem znalazła się na kolanie ciemnowłosej damy, zajmującej miejsce pasażera. Już nie raz i nie dwa odwoziłem ją do domu. Jednak tym autem jechała po raz pierwszy; zapewne wcześniej przyzwyczajona do czarnego Kawasaki, lub nieco starszego BMW, odziedziczonego jeszcze po ojcu. Choć od zakupu Audi zaczął zbierać na kolejny nabytek, choć tym razem zapewne zajmie mu to znacznie, znacznie dłużej...
– Dobrze myślałaś, skarbie. Jestem fanem dwóch kółek, ale niedawno pożyczyłem motor Phillipowi, bo samochód zaczął mu szwankować, a chciał pojechać na urodziny do swojej mamy – wytłumaczyłem spokojnym tonem, kciukiem gładząc delikatną, acz chłodną skórę na jej nodze.
W końcu Phill zawsze mi pomagał, gdy byłem w potrzebie. Więc chciałem mu móc odwdzięczyć się tym samym, a wczoraj nadarzyła się ku temu najlepsza okazja. Po kilku minutach, stojąc na czerwonym świetle, mój wzrok podążył ku pasażerce. Tak poważnej, dumnej i pięknej. Pozwoliłem sobie na dokładne zlustrowanie jej spojrzeniem, w końcu mogąc to zrobić w pełni "legalnie" i bez strachu, że Dara mnie zwyzywa. Choć w sumie wciąż mogła to zrobić. Ale wzrok zatrzymał się na jej twarzy; krwistoczerwonych oczach, tak odznaczających się od wiecznie bladej cery i równie czerwonych ust. Sam nie wiedziałem, czy to była zasługa szminki, czy może jednak naturalnej urody tej piękności. Z tej perspektywy, ze złotym światłem słońca, odbijającym się w jej tęczówkach, przypominała Śnieżkę z tych dziecięcych bajek. Jednak poważniejszą, doskonalszą, piękniejszą. Ze znacznie dłuższymi włosami i zdecydowanie niepowtarzalnymi oczami...
Wrzuciłem pierwszy bieg, w duchu dziękując sobie za zaparkowanie przodem do wyjazdu. Dzięki temu nie musiałem tyłem manewrować na, zapełnionym już, placu. Delikatnie wcisnąłem sprzęgło, gaz i równie powoli ruszyłem, nie chcąc potrącić jakiegoś zagubionego pacjenta, czy przechodnia wychodzącego ze szpitala. Ostrożności w takich miejscach nigdy za wiele, o czym już przekonałem się nieraz, obserwując auta z okna laboratorium. Na szczęście ofiary takich wypadków z reguły miały jedynie zdartą skórę, czy powierzchowne potłuczenia. No, a przynajmniej tak słyszałem. W końcu co groźniejszego może się stać, gdy samochód jedzie 10 km/h?
Dotarłszy na główną drogę, o dziwo niezakorkowaną, dłoń jakimś dziwnym trafem znalazła się na kolanie ciemnowłosej damy, zajmującej miejsce pasażera. Już nie raz i nie dwa odwoziłem ją do domu. Jednak tym autem jechała po raz pierwszy; zapewne wcześniej przyzwyczajona do czarnego Kawasaki, lub nieco starszego BMW, odziedziczonego jeszcze po ojcu. Choć od zakupu Audi zaczął zbierać na kolejny nabytek, choć tym razem zapewne zajmie mu to znacznie, znacznie dłużej...
– Dobrze myślałaś, skarbie. Jestem fanem dwóch kółek, ale niedawno pożyczyłem motor Phillipowi, bo samochód zaczął mu szwankować, a chciał pojechać na urodziny do swojej mamy – wytłumaczyłem spokojnym tonem, kciukiem gładząc delikatną, acz chłodną skórę na jej nodze.
W końcu Phill zawsze mi pomagał, gdy byłem w potrzebie. Więc chciałem mu móc odwdzięczyć się tym samym, a wczoraj nadarzyła się ku temu najlepsza okazja. Po kilku minutach, stojąc na czerwonym świetle, mój wzrok podążył ku pasażerce. Tak poważnej, dumnej i pięknej. Pozwoliłem sobie na dokładne zlustrowanie jej spojrzeniem, w końcu mogąc to zrobić w pełni "legalnie" i bez strachu, że Dara mnie zwyzywa. Choć w sumie wciąż mogła to zrobić. Ale wzrok zatrzymał się na jej twarzy; krwistoczerwonych oczach, tak odznaczających się od wiecznie bladej cery i równie czerwonych ust. Sam nie wiedziałem, czy to była zasługa szminki, czy może jednak naturalnej urody tej piękności. Z tej perspektywy, ze złotym światłem słońca, odbijającym się w jej tęczówkach, przypominała Śnieżkę z tych dziecięcych bajek. Jednak poważniejszą, doskonalszą, piękniejszą. Ze znacznie dłuższymi włosami i zdecydowanie niepowtarzalnymi oczami...
DARO?
Się wzięło zboczkowi na podziwianie swojej pani XD
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz