poniedziałek, 30 lipca 2018

Od Tobiasa – Cd. Dary

 Chłodny wiatr, przyjemna, morska bryza i woda. I zachodzące słońce. Tak, plaża pasowała mi o wiele, wiele bardziej, niż baseny i aquaparki. Zwłaszcza, że nad morzem jest pewien kącik, który zna dość mało osób. Pies też by się tam wyszalał, z daleka od innych ludzi, a blisko wody, cienia i piasku. Nieco mocniej objąłem panienkę, jakby wciąż bojąc się, że wleci mi do wody. Albo któreś z krnąbrnych dzieciaków ją do niej wciągnie.
 – Więc po pracy podjedziemy pierwsze do mnie, bo po drodze. Przebiorę się z tej koszuli, wezmę nam jakiś parawanik... Może zrobimy prowiant i weźmiemy wodę. A później do ciebie, żebyś mogła wziąć strój, piesa i ręczniki – oznajmiłem z uśmiechem, zerkając na panią mego serca.
 Jednak moment później wzrok mój podążył ku wysokiemu blondasowi, wręcz pożerającego ją wzrokiem. Jak na zawołanie fuknąłem cicho, pod nosem i chwyciłem ją oburącz. I spokojnym krokiem dreptałem dalej przed siebie, z panienką, która w moich ramionach przypominała teraz najprawdziwszą księżniczkę, odzianą w pelerynę swojego rycerza. No.. Prawie pelerynę.
 – Boże.. Nie pamiętam, kiedy ostatni raz byłem nad jeziorem, rzeką, morzem.. Czy innym akwenem.. – mruknąłem wprost do jej ucha, zupełnie nieumyślnie muskając je wargami.
 Choć.. Może było w tym troszkę premedytacji?
 Widząc jej spojrzenie i leciutki, niemalże niedostrzegalny rumieniec, sam delikatnie się zaczerwieniłem. Ale uśmiechnąłem się do niej szeroko, jak mały, pięcioletni chłopiec. Choć.. Nie, nie. Uśmiechnąłem się do niej tak, jak wtedy, gdy jej usta po raz pierwszy musnęły mój policzek. Serce zabiło wtedy horrendalnie szybko, jakby miało wyskoczyć z piersi i stanąć obok mnie. Tak niewiele wystarczyło, by szesnastoletnia dziewczyna, na której punkcie tak czy siak już miałem fioła, na zawsze wypaliła swoje miejsce w Tobowym serduszku. Serduszku, które później zostało złamane na tysiąc kawałeczków, boleśnie wbijających się w oczy, gdy tylko przypadkowo widziałem ją z białowłosym chłopakiem. Mimo, że wtedy pracowałem nieopodal szkoły, nie chciałem, by przez moje głupiutkie uczucia kończyła z nim związek. 
 – Tobiasie Jeffreyu Whitehorn, mówię do ciebie już trzeci raz! – usłyszałem nagle, gdy ta tyknęła mnie w policzek.
 – Wybacz, gwiazdko, zamyśliłem się. Mogłabyś powtórzyć? – uśmiechnąłem się przepraszająco, patrząc wprost w rubinowe, tak niezwykle piękne oczy.

DARO?
PLAŻA, NA KIJ KOMU BASEN, JAK MA SIĘ MORZE, OT, CO.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Obserwatorzy