Na usta wdarł się ten sam rozbawiony uśmiech, który tak często zauważał Raphael, gdy Dara była w moim pobliżu. Śmiał się ze mnie, że po pierwsze- jestem pedofilem od najmłodszych lat. A po drugie- że boję się do niej zagadać. Właściwie, było to spowodowane tym, że panienka von Determante od zawsze traktowała mnie, jak dobrego przyjaciela. A przynajmniej takie sprawiała pozory. Utwierdziła mnie w tym przekonaniu, jak tylko zaczęła umawiać się z młodym Chimero, przez to Whitehorn'owe serduszko pękło wtedy na pół. Chwilowe ukojenie odnalazłem w ramionach młodszej siostry Raphaela. Wrednej, małej, su.. Ekhm, nie, nie użyję wulgaryzmu. W skrócie z damską i gorszą wersją Rudego. Która na samym końcu jeszcze mnie zdradziła z kapitanem drużyny futbolowej. Jego też zdradziła.
Łapki przeniosły się niżej, wprost na jej talię, później na pas. Oczywiście wszystko to pod materiałem ciemnej marynarki, żeby ta lepiej mogła poczuć ciepło moich wiecznie gorących dłoni. Tak różnych od jej dwóch zamrażarek. O wiele większą.. Wyobraźnia odziedziczona po mameńce dała o sobie znać w najmniej odpowiednim momencie, ukazując obrazek, który powinienem ujrzeć dopiero za kilka dobrych miesięcy. No, ewentualnie tygodni. Ale opanowałem policzki, w przeciwieństwie do serca, które wybijało coraz to szybszy, i szybszy rytm.
– Dostaniesz tyle koszul, ile tylko zapragniesz, gwiazdko – oznajmiłem cichym, zaczepnym pomrukiem, nie spuszczając wzroku z jej błyszczących oczu, przypominających dwa, okrągłe rubiny. – Zarówno tych nowych, pasujących na ciebie jak ulał, jak i tych przesiąkniętych zapachem starego Tobiasa.
Po tych słowach uśmiechnąłem się do niej z uczuciem, acz jednocześnie z troską, gdy ta ruszyła wzdłuż murku z zadowolonym grymasem na twarzy. Jedną dłoń wpakowałem do kieszeni ciemnych, niemalże czarnych jeansów, a drugą wciąż obejmowałem ją w pasie, jakby w ten sposób chcąc zapewnić jej choć krztę równowagi. W każdej chwili byłem gotów do przechylenia dziewczyny w swoją stronę, by ta upadła na mnie, a nie do chłodnej wody fontanny.
– Za dwie godziny kończę właściwie pracę. Będziemy mogli iść na basen.. Albo do aquaparku, jeśli będziesz chciała – zaproponowałem, na własnej skórze czując gorąc popołudniowego słońca.
Łapki przeniosły się niżej, wprost na jej talię, później na pas. Oczywiście wszystko to pod materiałem ciemnej marynarki, żeby ta lepiej mogła poczuć ciepło moich wiecznie gorących dłoni. Tak różnych od jej dwóch zamrażarek. O wiele większą.. Wyobraźnia odziedziczona po mameńce dała o sobie znać w najmniej odpowiednim momencie, ukazując obrazek, który powinienem ujrzeć dopiero za kilka dobrych miesięcy. No, ewentualnie tygodni. Ale opanowałem policzki, w przeciwieństwie do serca, które wybijało coraz to szybszy, i szybszy rytm.
– Dostaniesz tyle koszul, ile tylko zapragniesz, gwiazdko – oznajmiłem cichym, zaczepnym pomrukiem, nie spuszczając wzroku z jej błyszczących oczu, przypominających dwa, okrągłe rubiny. – Zarówno tych nowych, pasujących na ciebie jak ulał, jak i tych przesiąkniętych zapachem starego Tobiasa.
Po tych słowach uśmiechnąłem się do niej z uczuciem, acz jednocześnie z troską, gdy ta ruszyła wzdłuż murku z zadowolonym grymasem na twarzy. Jedną dłoń wpakowałem do kieszeni ciemnych, niemalże czarnych jeansów, a drugą wciąż obejmowałem ją w pasie, jakby w ten sposób chcąc zapewnić jej choć krztę równowagi. W każdej chwili byłem gotów do przechylenia dziewczyny w swoją stronę, by ta upadła na mnie, a nie do chłodnej wody fontanny.
– Za dwie godziny kończę właściwie pracę. Będziemy mogli iść na basen.. Albo do aquaparku, jeśli będziesz chciała – zaproponowałem, na własnej skórze czując gorąc popołudniowego słońca.
DAARO?
Co Ty na mokrego Toba? ( ͡° ͜ʖ ͡°)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz