Złoto mignęło na drobnym palcu, kiedy to dziewczę odsłaniało przede mną kolejne tatuaże, niczym zapiski z przeżytych lat. Złoto, które widywałem już u wielu kobiet zamieszkujących stolicę. Złoto, będące swego rodzaju kontraktem. Poczułem, jak serce zamiera, wraz z resztą mnie, kiedy doszło do mnie znaczenie tej drobnej ozdóbki. Chimero, przez lata żyjący w swoim małym, egoistycznym świecie, gdzie dostawał wszystko, czego pragnął, odpychając od siebie realia świata, teraz został gwałtownie sprowadzony na ziemię. Powinienem wiedzieć, że nie będzie na mnie czekać tyle czasu, związana jedynie dziecinną przysięgą. Więc dlaczego poczułem się tak pusty, wręcz martwy od środka?
Uśmiechnąłem się, kiwając głową na znak zrozumienia jej słów. Czerwone znaki kontrastowały z nieskazitelną bielą jej delikatnej skóry, której dane mi było przelotnie dotknąć, zaledwie kilka minut temu. Odpędziłem od siebie myśli o biżuterii, nie chcąc, by dziewczę zobaczyło we mnie jakąkolwiek zmianę, nawet najdrobniejszą. Sam w kieszeni trzymałem drobiazg, towarzyszący mi aż od sklepu jubilerskiego w stolicy. Dzielnie spoczywał tuż obok sfatygowanego zdjęcia mojej matki, teraz ciążąc mi niemiłosiernie mocno. Jednak wybrałem drogę milczenia, czekając na moment, w którym sama zechciałaby wspomnieć o zaręczynach.
— Gdybym jeszcze pamiętał, kim była owa Natalia.— Parsknąłem śmiechem, próbując przypomnieć sobie, czy aby nie spotkałem takowej w moim rodzinnym mieście.— Uwierz mi, Celestio, towarzyszyło mi zbyt wiele pań, bym zapamiętał imię którejkolwiek z nich. Zwłaszcza jeśli nie wyróżniała się niczym szczególnym. Wiem, że to niepoprawne z mojej strony, wręcz brutalne, ale prawda jest taka, a nie inna. Trzeba być naprawdę wyjątkową osobą, by wzbudzić we mnie jakiekolwiek uczucia, oprócz zwyczajnej obojętności. Ba! Bym zapamiętał choćby wygląd czy imię. A owa Natalia zapewne nie posiadała w sobie tego czegoś... Z resztą jak każda dziewczyna, która próbowała umościć sobie gniazdko w zimnym, chimerowym serduszku. Chyba pod tym względem przypominam mojego ojca nie tylko z aparycji, ale i podejścia do drugiego człowieka...— Westchnąłem ciężko, jednak zaraz kontynuowałem mój przydługi monolog.— Zmieniłem się, moja droga. Nie, nie chodzi mi o wzrost i rysy twarzy. Służba wojskowa wyciągnęła ze mnie najgorsze cechy. Zdaje mi się, że przetrwałem tę próbę tylko dzięki wspomnieniom o tob... Przepraszam, niepotrzebnie się rozgadałem.
Podrapałem się nerwowo po karku, gotowy na zbesztanie za ten niekontrolowany potok słów. Na całe szczęście przerwałem go w ostatnim momencie, prawie wyznając jej swoje uczucia. Teraz tylko pozostała mi modlitwa o to, by nie domyśliła się, co chciałem powiedzieć.
Uśmiechnąłem się, kiwając głową na znak zrozumienia jej słów. Czerwone znaki kontrastowały z nieskazitelną bielą jej delikatnej skóry, której dane mi było przelotnie dotknąć, zaledwie kilka minut temu. Odpędziłem od siebie myśli o biżuterii, nie chcąc, by dziewczę zobaczyło we mnie jakąkolwiek zmianę, nawet najdrobniejszą. Sam w kieszeni trzymałem drobiazg, towarzyszący mi aż od sklepu jubilerskiego w stolicy. Dzielnie spoczywał tuż obok sfatygowanego zdjęcia mojej matki, teraz ciążąc mi niemiłosiernie mocno. Jednak wybrałem drogę milczenia, czekając na moment, w którym sama zechciałaby wspomnieć o zaręczynach.
— Gdybym jeszcze pamiętał, kim była owa Natalia.— Parsknąłem śmiechem, próbując przypomnieć sobie, czy aby nie spotkałem takowej w moim rodzinnym mieście.— Uwierz mi, Celestio, towarzyszyło mi zbyt wiele pań, bym zapamiętał imię którejkolwiek z nich. Zwłaszcza jeśli nie wyróżniała się niczym szczególnym. Wiem, że to niepoprawne z mojej strony, wręcz brutalne, ale prawda jest taka, a nie inna. Trzeba być naprawdę wyjątkową osobą, by wzbudzić we mnie jakiekolwiek uczucia, oprócz zwyczajnej obojętności. Ba! Bym zapamiętał choćby wygląd czy imię. A owa Natalia zapewne nie posiadała w sobie tego czegoś... Z resztą jak każda dziewczyna, która próbowała umościć sobie gniazdko w zimnym, chimerowym serduszku. Chyba pod tym względem przypominam mojego ojca nie tylko z aparycji, ale i podejścia do drugiego człowieka...— Westchnąłem ciężko, jednak zaraz kontynuowałem mój przydługi monolog.— Zmieniłem się, moja droga. Nie, nie chodzi mi o wzrost i rysy twarzy. Służba wojskowa wyciągnęła ze mnie najgorsze cechy. Zdaje mi się, że przetrwałem tę próbę tylko dzięki wspomnieniom o tob... Przepraszam, niepotrzebnie się rozgadałem.
Podrapałem się nerwowo po karku, gotowy na zbesztanie za ten niekontrolowany potok słów. Na całe szczęście przerwałem go w ostatnim momencie, prawie wyznając jej swoje uczucia. Teraz tylko pozostała mi modlitwa o to, by nie domyśliła się, co chciałem powiedzieć.
CELESTIO?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz