środa, 4 lipca 2018

Od Nataniela c.d. Celestii

 Nagle poczułem się zadziwiająco lekki, jakby kilka ton balastu opadło z moich ramion, a to tylko przez odwzajemnienie tego drobnego gestu. Dreszcz dziecięcej ekscytacji przeszył mnie na wskroś, co zostało zauważone najpierw przez jednego z moich sąsiadów, potem drugiego. Obaj dyskretnie próbowali sprowadzić marzyciela na Ziemię, nim generał powróciłby do wykładu. Niestety ich starania spełzły na niczym, bowiem dalej uśmiechałem się jak głupi, odprowadzając wzrokiem nastoletnią kapłankę. Nasze pierwsze spotkanie wryło mi się w pamięć, po dziś dzień obfitując w nawet najdrobniejsze, ale niezwykle wyraźne szczegóły. 
 Wtedy jeszcze nie wiedziałem, dlaczego spoglądałem na nią przy każdej możliwej okazji. Zaintrygowała dwunastoletniego Nataniela, dopiero wkraczającego do świata głębokich uczuć, pierwszych miłosnych fascynacji, uniesień i fantazji. Od tamtego czasu minęło nieco ponad siedem długich lat, podczas których nie było nocy, gdy ta urocza istotka nie zaprzątałaby moich myśli. A zauroczenie dorastało razem ze mną, by przerodzić się w coś więcej, niż zwykłą fascynację młodzika. Już jakiś czas temu uświadomiono mi, co oznaczało przyspieszone bicie serca, policzki oblewające się głębokim rumieńcem, kiedy tylko ojciec wspominał o jasnowłosej panience i gniewie, który ogarniał mnie, gdy docierały do mnie informacje o zachowaniu Starszyzny wobec kapłanki, tych iście bestialskich planach wydania jej za zdecydowanie nieodpowiedniego mężczyznę. Zacofanie, stwierdzał na koniec, zacofanie i Rada, która załamuje ręce w obawie przed buntem, gdyby spróbowali zareagować. 
 Mimowolnie zacisnąłem dłonie w pięści, gdy złość sprzed kilku dni powróciła do mnie ze zdwojoną siłą, spotęgowana przez ponowne ujrzenie obiektu moich westchnień. W tej samej chwili pulsujący ból przeszył policzek, przywołując mnie do porządku. Mężczyzna z blizną strzepnął dłoń, ponownie chowając ją za zasłoną skórzanej rękawiczki. Pokręcił głową z dezaprobatą, szczerze niezadowolony z mojej nieuwagi. Ciepła krew wypłynęła z przeciętej wargi, tuż przed tym, jak ta zdążyła się zasklepić.
 — Jeszcze jedno wykroczenie, a spotkasz się nie tylko z bólem, Natanielu Almo Chimero— wysyczał, wbijając we mnie mordercze spojrzenie zdrowego oka. Zaraz potem, już opanowanym tonem, odezwał się do całości oddziału.— Macie dwie godziny na zapoznanie się z terenem i miejscowymi, jednak nie spoufalajcie się z nimi. Rada nie potrzebuje dodatkowych problemów, zwłaszcza ze strony moich żołnierzy. Żartownisie zostaną natychmiastowo odesłani do stolicy, tam możecie rżnąć głupa do woli. Tutaj potrzebni są wojskowi, a nie banda pajaców. Zbiórka godzina szesnasta zero osiem, pod gmachem świątyni. Rozejść się!
 Kilkunastu mężczyzn prostujących się, salutujących we wręcz idealnej synchronizacji. Nic dziwnego, że przechodnie co i rusz zawieszali na nas zaciekawione spojrzenia. Opuściłem rękę, szybko znikając ojcu z oczu, kompletnie ignorując swoich dwóch kompanów. Dobrze wiedzieli, dokąd zmierzałem. 

CELESTIO?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Obserwatorzy