Otworzyłem szerzej oczy, czując jej delikatny dotyk i to ciepło przebijające się przez grubą kurtkę munduru. Coś, czego tak naprawdę nie można mi było doświadczyć... Nie wiedziałem, jak miałbym zareagować na ten czuły gest ze strony jasnowłosej, wszak jestem tylko prostym chłopcem ze stolicy, zapewne nieimającym się do jej narzeczonego. Głupie serce gwałtownie przyspieszyło, wybijając prędkie staccato, lecz nawet tak nie dało rady wyrazić wewnętrznej walki, jaką aktualnie toczyłem. Pomiędzy przemożną chęcią odwzajemnienia uścisku, muśnięcia jej pełnych, jakże kuszących warg, a czystą, ludzką przyzwoitością, nakazującą siedzieć mi na zadzie i zachować się w stosunku do niej tak, jak na dżentelmena przystało. A przynajmniej na jego marną imitację, jak się później okazało. Ból ustąpił miejsca rozczuleniu, gdy usłyszałem jej słowa wytłumaczenia. Dzielenie się emocjami poprzez uścisk...? W swoim krótkim życiu spotkałem się z wieloma zwyczajami, jednak ten był dziwnie podejrzany. Mimo to starałem się w nie wierzyć, nie przyjmując do wiadomości żadnej innej wersji, choćby nagle zechciała ją zmienić. W końcu dlaczego miałaby kłamać, powołując się na swojego tragicznie zmarłego ojca?
Przymknąłem oczy, wdychając jej miły zapach, przywodzący na myśl las o poranku. Jeszcze nierozgrzany, dopiero oświetlany pierwszymi promieniami słońca. To on ostatecznie zburzył emocjonalny mur, jakim starałem się odgrodzić od tej drobnej istotki. Jego zalążki zostały roztrzaskane w drobny mak, pozwalając magii chwili chwycić mnie za rękę, zaprowadzić do mojej jedynej miłości. Objąłem dziewczę rękoma, układając je na jej częściowo odsłoniętych plecach. Policzkiem wtuliłem się w drobną pierś, wsłuchując się w bicie serca Celestii. O dziwo biegnącego podobnym rytmem do tego mojego.
— Mama... Jasta Eterne... Mam nasze wspólne zdjęcia...— odszepnąłem, lewą ręką sięgając do kieszeni pełnej ważnych dla mnie drobiazgów.
Przymknąłem oczy, wdychając jej miły zapach, przywodzący na myśl las o poranku. Jeszcze nierozgrzany, dopiero oświetlany pierwszymi promieniami słońca. To on ostatecznie zburzył emocjonalny mur, jakim starałem się odgrodzić od tej drobnej istotki. Jego zalążki zostały roztrzaskane w drobny mak, pozwalając magii chwili chwycić mnie za rękę, zaprowadzić do mojej jedynej miłości. Objąłem dziewczę rękoma, układając je na jej częściowo odsłoniętych plecach. Policzkiem wtuliłem się w drobną pierś, wsłuchując się w bicie serca Celestii. O dziwo biegnącego podobnym rytmem do tego mojego.
— Mama... Jasta Eterne... Mam nasze wspólne zdjęcia...— odszepnąłem, lewą ręką sięgając do kieszeni pełnej ważnych dla mnie drobiazgów.
Dłoń, dziwnie rozedrgana, na całe szczęście trafiła wprost do tego małego schowka. Chwyciłem miniaturowy albumik, pełen zdjęć, które udało mi się zebrać przez te siedem lat. Nawet nie wiem, kiedy to się stało. Musiałem zahaczyć o nie palcem, może przez ogrom emocji nie zauważyłem, że chwyciłem również pudełeczko. Zorientowałem się dopiero w momencie, gdy usłyszałem, jak drewienko uderza o jasną podłogę, czemu towarzyszyło nieznośne echo. Leżało tam. Białe jak śnieg, przyozdobione kwiatowymi wzorami, mieniącymi się setkami barw. Otwarte na tyle, by pierścionek ze szczerego srebra wydostał się na wolność, zataczając nierówne kółeczko. Pięć diamencików lśniło w świetle przedostającym się przez częściowo oszklony dach, grawery na nieskazitelnym metalu zostały podkreślone przez cienie. Poczułem jak serce zamarło, razem z całą resztą mnie. Jednak jakoś udało mi się zmobilizować, przybrać niewzruszoną minę, wręcz przepraszającą. Na wzajem wypuściliśmy się ze swoich objęć, bym mógł podnieść puzderko, do którego włożyłem błyskotkę. Wcześniej uważnie sprawdzając, czy aby nie uszkodziła się podczas upadku.
— Ja... Przepraszam, nie chciałem, by tak to wyszło. Po prostu... Boże, nie wiedziałem, jak miałbym ci o tym powiedzieć.— Zacząłem nadawać jak najęty, niewiele myśląc o tym, co mówiłem. Po prostu klęczałem, oglądając pudełeczko z każdej strony, nie mając odwagi spojrzeć na jej osobę.— Zamierzałem dać ci go w bardziej odpowiednim momencie...— Podniosłem się z podłogi, dopiero teraz nieśmiało zerkając na jasnowłosą.—... choć teraz nie wiem czy przyjęłabyś go ode mnie, zwłaszcza, że masz już jeden pierścionek. Chyba najważniejszy ze wszystkich, jakie mogłabyś dostać... Troszkę się spóźniłem, z resztą jak zawsze...— Zaśmiałem się cicho, pocierając kark wolną ręką.
CELESTIO?
Ach... Cóż... Nat od zawsze był niezdarny... ;-; A mnie jakoś naszło na skomplikowanie mu życia :')
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz