Oparłem się przedramionami o kolana, z zażenowaniem wpatrując w swoje dłonie. Mocne, silne, noszące ślady zmęczenia po latach nieustannych treningów. Regeneracja działała jedynie na rany, zadrapania. Za żadne skarby nie chciała wymazać znaków zmęczenia skóry, od dłuższego czasu nieco szorstkiej. Przygryzłem wargę od środka, słysząc tych kilka słów, układających się w naprawdę miły komplement. Jednak to tylko grzeczność, więc dlaczego rumieńce tak bardzo cisnęły się na moje policzki, a nieposłuszne serce wykonało trzy szybsze uderzenia? Ponownie przywołałem uśmiech na twarz, czując chłód emanujący od krystalicznej wody, tak kontrastujący ze słabym, ale przyjemnym ciepłem jasnowłosej istotki.
Pragnąłem czuć je przez resztę życia, przysięgam, jednak zasady wpajane mi przez ojca skutecznie to uniemożliwiały. Szczęście dziewczyny było dla mnie najważniejsze, nawet jeśli miałem przypłacić je sercem roztrzaskanym na miliardy mikroskopijnych kawałeczków, niemożliwych do ponownego złożenia. Zrobiłbym wszystko, byleby na jej twarzy zawsze gościł ten radosny, może leciutko zakłopotany wyraz, przez który wyglądała jeszcze bardziej uroczo. Niczym ta maleńka dziewczynka sprzed siedmiu laty, wygłupiająca się z trójką wcześniej nieznanych jej cwaniaczków. I tego jednego, w którego oczach od samego początku była najcudowniejszym widokiem na świecie. Już wtedy zawieszałem na niej wzrok, nieświadomy tego, co zasiane zostało w sercu dwunastoletniego chłopca. Chłopca, który przez cały ten czas szukał uczucia, znajdując je tu. W maleńkiej wiosce. Długi czas po poznaniu Celestii. I na krótki moment dane mi było cieszyć się nim.
Ignorowałem pieczenie oczu, zwalając winę na zmianę otoczenia i przemęczenie. Jednak coś mokrego przecięło mój policzek na pół. Otarłem go wierzchem dłoni. Chaotycznie, niedbale, zaskoczony pojedynczą łzą. Przez ułamek sekundy widziałem zaskoczenie na twarzy pani mego serca, jakby pierwszy raz widziała płaczącego człowieka. Choć czy można było nazwać to płaczem?
— Wybacz...— szepnąłem prawie bezgłośnie. Na szybko spróbowałem poszukać jakiegoś wiarygodnego usprawiedliwienia tej chwilowej słabości. Jedynym, na co wpadłem było...— Przed przyjazdem pozwolono mi na spotkanie się z matką. Chyba... Chyba jeszcze emocje do końca ze mnie nie zeszły, czekałem na to przez tyle lat.
Uniosłem kąciki ust, jakby chcąc potwierdzić swoje słowa. To połowiczne, jakże słodkie kłamstwo. Prawda, widziałem się z moją rodzicielką, jednak nie przed wyruszeniem w drogę, a ponad miesiąc temu, może jeszcze wcześniej.
Ignorowałem pieczenie oczu, zwalając winę na zmianę otoczenia i przemęczenie. Jednak coś mokrego przecięło mój policzek na pół. Otarłem go wierzchem dłoni. Chaotycznie, niedbale, zaskoczony pojedynczą łzą. Przez ułamek sekundy widziałem zaskoczenie na twarzy pani mego serca, jakby pierwszy raz widziała płaczącego człowieka. Choć czy można było nazwać to płaczem?
— Wybacz...— szepnąłem prawie bezgłośnie. Na szybko spróbowałem poszukać jakiegoś wiarygodnego usprawiedliwienia tej chwilowej słabości. Jedynym, na co wpadłem było...— Przed przyjazdem pozwolono mi na spotkanie się z matką. Chyba... Chyba jeszcze emocje do końca ze mnie nie zeszły, czekałem na to przez tyle lat.
Uniosłem kąciki ust, jakby chcąc potwierdzić swoje słowa. To połowiczne, jakże słodkie kłamstwo. Prawda, widziałem się z moją rodzicielką, jednak nie przed wyruszeniem w drogę, a ponad miesiąc temu, może jeszcze wcześniej.
CELESTIO?
No taki Natu ;-;
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz