Zdezorientowany, posłusznie podążałem za dziewczyną. Przecież wyjście jest po drugiej stronie budynku, wrzeszczał zdrowy rozsądek. Lecz w głębi serca wiedziałem, że powinienem za nią iść, nie ważne, gdzie i po co. Pokazała mi już tak wiele, uroczo wyczekując jakichkolwiek reakcji z mojej strony, już sam ten fakt przemawiał za zaufaniem jasnowłosej jeszcze ten jeden raz. Zatrzymała się przed drzwiami wręcz przytłaczająco większymi od jej drobnej osoby. Już chciałem pomóc w otworzeniu ich, gdy stare zawiasy skrzypnęły przeraźliwie, dając za wygraną. Fala letniego powietrza przedostała się przez powiększającą się szczelinę. Za nią przybył zapach lasu- runa, kwiatów otulających się płatkami, by uchronić się przed zimnem nadchodzącej nocy. Zamrugałem oczami, pomagając im w dostosowaniu się do większego natężenia światła. Dziewczę zniknęło gdzieś w oddali, pokonując wysoki próg. Odczekałem symboliczne cztery sekundy, by ruszyć jej śladem.
Przystanąłem na niewielkim stopniu, niemalże niewidocznym pod warstwą miękkiego mchu. Dłonie automatycznie powędrowały do kieszeni spodni, co od dawien dawna należało do moich nawyków. Pozwoliłem, by magia natury zatańczyła w moim sercu, przywołując uczucia zepchnięte gdzieś w kąt pamięci.
Kiedyś... Dziesięć, może nawet więcej, lat temu dreptałem po głuszy wraz z druidami i moimi kompanami, wysłuchując licznych opowieści. Duchy zamieszkują wszystkie lasy, chłopcy, mawiała babka, już wtedy z ledwością łapiąc oddech, Nie zwracajcie uwagi na to, co zdaje się nie pasować do tego miejsca. W chwilach takich, jak tamta zwykłem puszczać opowiastki mimo uszu, zaangażowany w przekomarzanie się z rówieśnikami. Nie tylko tymi ludzkimi, ale i odmiennymi. Westchnąłem cicho, czując jak usta same wykrzywiają się w grymasie uśmiechu.
Przystanąłem na niewielkim stopniu, niemalże niewidocznym pod warstwą miękkiego mchu. Dłonie automatycznie powędrowały do kieszeni spodni, co od dawien dawna należało do moich nawyków. Pozwoliłem, by magia natury zatańczyła w moim sercu, przywołując uczucia zepchnięte gdzieś w kąt pamięci.
Kiedyś... Dziesięć, może nawet więcej, lat temu dreptałem po głuszy wraz z druidami i moimi kompanami, wysłuchując licznych opowieści. Duchy zamieszkują wszystkie lasy, chłopcy, mawiała babka, już wtedy z ledwością łapiąc oddech, Nie zwracajcie uwagi na to, co zdaje się nie pasować do tego miejsca. W chwilach takich, jak tamta zwykłem puszczać opowiastki mimo uszu, zaangażowany w przekomarzanie się z rówieśnikami. Nie tylko tymi ludzkimi, ale i odmiennymi. Westchnąłem cicho, czując jak usta same wykrzywiają się w grymasie uśmiechu.
— Wychowano mnie w symbiozie z naturą.— Przestąpiłem krok na przód, dając dziewczynie znak o gotowości do powrotu. Głowę zadarłem nieco w górę, by móc ujrzeć niebo przebijające się przez korony drzew.— Szacunku do wszystkiego, co od niej pochodzi... A ciebie? Jakie wartości ci wpajano, jako... Członkini zakonu czy coś?
Brawo, Natanielu Almo Chimero, jak zwykle bajecznie dobierasz słowa. Nie zdziw się, jeśli zaraz walnie fochem za nazwanie ją „czy cosiem”, skarciłem się w myślach za to nieprzemyślane sformułowanie.
CELESTIO?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz