wtorek, 5 czerwca 2018

Od Celestii – Cd. Nataniela

 Po zniknięciu chłopaka za drzwiami, pozwoliłam rumieńcom ujrzeć światło dzienne. Z cichym westchnieniem skierowałam się ku schodom, by ruszyć na górne piętro. Słowa Nataniela kotłowały mi się w głowie, potęgując zaróżowienie policzków. Skarbie mój.. Uśmiech mimowolnie wstąpił na moją twarz, acz zniknął w momencie, w którym zbliżyłam się do korytarzowego okna. Znów to dziwne uczucie. Jakby ktoś mnie obserwował. Ciągnęło się za mną aż od lasu, ale wciąż je ignorowałam. Może to zdenerwowanie misją. Swoją, i jego – tłumaczyłam sobie, otwierając drzwi do swojego pokoju. Od razu zrzuciłam z siebie buty i spódnicę, która zdążyła już wyschnąć i padłam na łóżko jak długa, po chwili odwracając się na plecy. Chcę wiedzieć, że mam do kogo wrócić. I dla kogo walczyć, przeżyć – znów usłyszałam jego głos. Przetarłam twarz dłonią, w końcu podnosząc się z miękkiego materaca. Kim ja jestem, by mu to zapewnić? Przecież równie dobrze mogę spaść ze schodów i się zabić. Może i nie byłaby to honorowa śmierć, no ale zawsze jakaś. Pokręciwszy głową, wzięłam się za szukanie piżamy, a później najpotrzebniejszych rzeczy na misję. Spakowałam do plecaka manierkę, amunicję i kilka opatrunków, tak na wszelki wypadek. Naszykowałam także mundur, nieśmiertelnik i nóż taktyczny, gdyby walka przeniosła się jednak na bliższy dystans. Mój wzrok automatycznie przeniósł się na broń, dumnie opierającą się o biurko, gdy tylko pomyślałam o takiej możliwości. Bez namysłu wzięłam nienaładowany karabin, napawając się chłodem ciemnoszarego metalu. 
 – Ciekawe, czy i tym razem się nam uda – szepnęłam, myśląc o tym, ileż to razy Pocałunek uratował moje życie. Dosłownie.
 Położyłam snajperkę na biurku, a w moich dłoniach znalazł się za to nieśmiertelnik. Grawer połyskiwał groźnie, a obok niego szkarłatny ślad, kształtem przypominający jeden z moich tatuaży. Do tej pory nie mam pojęcia, jakim cudem tusz utrzymał się na metalu. Pewnie była to sprawka jakiegoś Boga–Malowania–Nieśmiertelników. Acz wolałam w to nie wnikać. Kazał mi na siebie uważać. A co mam powiedzieć ja? Wyjeżdża na front, będzie walczył przeciwko Dzieciom Nocy, które być może połączyły siły z druidami. On powinien mieć się na baczności. Przygryzłszy wargę zgarnęłam piżamę i zamknęłam się w łazience, na dobre kilkadziesiąt minut.
 Z głową opartą o kafelkową ścianę, pozwalałam strugom zimnej wody ściekać z mojego ciała. Chłód uspokajał galopujące serce, jednocześnie otrzeźwiając umysł. Gdy w końcu wróciłam do pokoju, z zaskoczeniem zauważyłam, że na zewnątrz już jest ciemno. Myślami ponownie powędrowałam ku Natanielowi. Ma zbiórkę o czwartej rano. Pół godziny później wyruszam w zupełnie innym kierunku, niż on. Może uda mi się z nim jeszcze pożegnać..

NATANIELU?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Obserwatorzy