Twarz przybrała koloru szaty, gdy usta Nataniela dotknęły mojej dłoni. Po wysłuchaniu jego kilku słów, uniosłam kąciki ust, obracając się w kółko. Gdy ponownie stanęłam z nim twarzą w twarz ukłoniłam się lekko, wznosząc bok szaty.
– Dziękuję, Natanielu – powiedziałam cicho, zakładając pasmo włosów za ucho. – A teraz możemy już wracać. Nie chcę marnować twojego czasu.
Nie dając mu szansy na odpowiedź zgasiłam płomyki świec i przez chwilę patrzyłam, jak dym unosi się w górę w prostym słupku. Acz miałam nie marnować jego czasu. Tak więc ponownie zostawiłam go samego, by raz jeszcze zniknąć we wnęce, w tylnej części świątyni. Tam zrzuciłam krwistoczerwone ubranie, dokładnie je składając i włożyłam z powrotem do ciężkiej skrzyneczki. Z cichym westchnieniem zamknęłam jej wieko, czując się wręcz przytłoczona wspomnieniami z przeszłości. Spędziłam tutaj zdecydowanie zbyt dużą część dzieciństwa. Najczęściej zamknięta tutaj lub w domu, nie miałam szans na normalne życie. Przez okna widziałam, jak dzieci się ze sobą bawią w chowanego, czy gonionego. Ja w tym czasie uczyłam się modlitw lub nabywałam kolejne tatuaże. Czasem ojciec się nade mną litował i wyciągał z domu, pod pretekstem spaceru. Tak naprawdę uczył mnie wtedy posługiwać się bronią, bym nie była bezbronna w razie ataku. Nie wiedział, że tak szybko będę zmuszona jej użyć. Przygryzając wargę przeniosłam się z powrotem do teraźniejszości i czym prędzej ubrałam koszulkę i spódnicę, by białowłosy nie musiał czekać na mnie zbyt długo.
Wyszłam do niego, w międzyczasie poprawiając krwistoczerwony materiał spódniczki. Kucał przy namiastce fontanny, która dawno utraciła swoją świetność.
– Naprawię ją kiedyś, zobaczysz – odezwałam się, podchodząc cicho do chłopaka. Zauważyłam, że lekko się wzdrygnął, więc dłonią skryłam uśmiech, który mimowolnie pojawił się na mojej twarzy. – Zbierajmy się. Musisz się przygotować do misji.
Nataniel skinął głową i wyprostował się, znacznie górując nade mną wzrostem. Zapewne przygotowany był na to, że opuścimy miejsce tą samą drogą. Jednak wolałam go lekko zaskoczyć i zaprowadziłam go w miejsce, w którym się przebierałam. Za ciężką, burgundową kotarą były ciężkie wrota, skryte przed wzrokiem większości. Pchnęłam je zdecydowanym ruchem, choć te bardzo temu protestowały. O dziwo, udało mi się je otworzyć bez pomocy jasnowłosego, co skwitowałam triumfalnym uśmiechem. Wyszłam pierwsza na świeże powietrze, czekając kilka sekund na towarzysza. Moje nozdrza uderzył zapach leśnego runa, gdy stopy dotknęły ziemi. Do uszu dobiegł szum wody, gdzieś w oddali.
– Jeśli masz jakieś pytania.. Śmiało. Postaram się na nie odpowiedzieć – odezwałam się, burząc ciszę, która zapadła między nami jakiś czas temu.
NATANIELU?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz