a) wybuchu śmiechu
b) białej gorączki
c) bliżej nieokreślonego stanu załamania psychicznego
Aż sam się sobie dziwię, że już tyle z nią wytrzymałem. Jednak tym razem jej zaczepki nie wzbudzały we mnie jakichś większych emocji. Ciężkie buty wybijały żołnierski rytm, przynajmniej w moim przypadku. Przyzwyczajenia z czasów obowiązkowych szkoleń odbiły się na mojej postawie, nadal dając o sobie znać w stylu chodzenia czy wykonywaniu niektórych czynności. Zerknąłem z góry na rozemocjonowaną Celestię. Przynajmniej jej oszczędzono piekła, przez jakie musieli przejść rekrutowani żołnierze. Była strażniczką- osobą czystą, mogącą spać spokojnie, o ile nie miała akurat nocnej warty. Uniosłem kąciki ust w delikatnym uśmiechu.
— Możesz, Celko, możesz.— Kiwnąłem głową.— A dokąd idziemy... Poczekaj jeszcze chwilkę, a opowiem ci o czymś więcej...
— Możesz, Celko, możesz.— Kiwnąłem głową.— A dokąd idziemy... Poczekaj jeszcze chwilkę, a opowiem ci o czymś więcej...
— Natusiu! Mów teraz!— Nadęła policzki i tupnęła nogą, niczym naburmuszona sześciolatka.
Jakby nie patrzeć jej zachowanie zwykle ograniczało się do dziecięcych gestów. W pewnym sensie miałem prawo uznać ją za uroczą, choć to nie miało znaczenia. Dziewczyna taka jak ona po prostu nie chciała nikogo, odpychając każdego z potencjalnych kandydatów. Aż dziw, że mi pozwoliła się zbliżyć na tyle, bym mógł zobaczyć, jaka jest naprawdę.
Jakby nie patrzeć jej zachowanie zwykle ograniczało się do dziecięcych gestów. W pewnym sensie miałem prawo uznać ją za uroczą, choć to nie miało znaczenia. Dziewczyna taka jak ona po prostu nie chciała nikogo, odpychając każdego z potencjalnych kandydatów. Aż dziw, że mi pozwoliła się zbliżyć na tyle, bym mógł zobaczyć, jaka jest naprawdę.
— Niech to będzie niespodzianka.
Położyłem dłoń na jej głowie i bezceremonialnie zacząłem czochrać ją po włosach. Towarzyszył temu zduszony śmiech nas obojga i jej głośne słowa sprzeciwu. Przerwałem na chwilę, podziwiając swoje dzieło. Normalnie artystyczny nieład, idealny. Chwilę nieuwagi przypłaciłem dostaniem w kostkę z desanta. Zacisnąłem usta, cedząc "przegięłaś". Złapałem ją w talii i przerzuciłem sobie przez ramię. O mały włos, a dostałbym z buta w twarz. Podskoczyłem lekko, wciąż się śmiejąc.
— Puść mnie, karakanie!
— Chyba śnisz, mała wiedźmo! Ciesz się, że nie musisz chodzić, a nie!
Położyłem dłoń na jej głowie i bezceremonialnie zacząłem czochrać ją po włosach. Towarzyszył temu zduszony śmiech nas obojga i jej głośne słowa sprzeciwu. Przerwałem na chwilę, podziwiając swoje dzieło. Normalnie artystyczny nieład, idealny. Chwilę nieuwagi przypłaciłem dostaniem w kostkę z desanta. Zacisnąłem usta, cedząc "przegięłaś". Złapałem ją w talii i przerzuciłem sobie przez ramię. O mały włos, a dostałbym z buta w twarz. Podskoczyłem lekko, wciąż się śmiejąc.
— Puść mnie, karakanie!
— Chyba śnisz, mała wiedźmo! Ciesz się, że nie musisz chodzić, a nie!
⸢CELES? Siła, masa, moc, kiełbasaaa~⸥
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz