wtorek, 26 grudnia 2017

Od Nataniela cd. Celestii

 Byłem grzeczny, posłuszny, a ta i tak zaczęła te swoje „atatatatata, etetetetete, warku, warku”. I jak tu z taką wytrzymać, no niech mi ktoś powie! Nie dość, że mała, to jeszcze upierdliwa i denerwująca. Plus wstydliwa, jakbym nigdy w życiu brzucha nie widział. Odsłoniła kawałek skóry i od razu awantura, bo się umyłem. Cycków nie pokazała, to nic nie zobaczyłem, pff.. Skrzyżowałem ręce na piersi, gapiąc się z góry na tego małego karakana. Ja nie wiem, jak tyle zła może mieścić się w tak małym ciele. Przecież na to powinien być jakikolwiek limit! Wszystko byłoby w jak najlepszym porządku, gdybym nie zauważył czerwonej plamki, powoli rozrastającej się na szarawej koszulce Celestii. Boże, czy ona nie może przeżyć dnia bez zrobienia sobie czegoś? Westchnąłem ciężko, podchodząc do szafy. Zdjąłem z niej tekturowe pudełko, dobrze mi znane. To tam chowała przede mną dowody swojej nieuwagi, ściślej rzecz ujmując bandaże, plasterki, maści i inne duperele. ALE! Ja taki głupi nie jestem, już dawno ogarnąłem gdzie co ma. Podszedłem do niej i uklęknąłem, kładąc pakunek na podłodze.
 — Pokaż to, Cel— mruknąłem pod nosem.
 — Chyba śnisz! Nie będę ci urządzać pr...
 — Celestio Marcelino Ludenberg, jestem jak najbardziej poważny. Spokojnie, nie będę cię zbytnio macał.— Puściłem do niej oczko, uśmiechając się lekko.— Po prostu się  ciebie martwię, ok?
 — No dobra, już dobra.
 Podciągnęła nieznacznie koszulkę, odsłaniając niewielką rankę. Tyle krzyku o takie coś? Otworzyłem opakowanie maści odkażającej i obficie nałożyłem je na miejsce rozcięcia, tak na wszelki wypadek. Potem tylko nakleiłem plasterek z wesołym uśmieszkiem, który dawno temu narysowałem, w przypływie zimowej nudy.
  — I po krzyku— westchnąłem. Podniosłem się, wlepiając w nią wzrok i przybierając minę najgorszego zboczeńca.— To co dostanę w nagrodę za fachową opiekę medyczną, hmmm?

⸢Celes? On wszystko zepsuje, noo ;-; Łapej gifa, w zamian za krótką treść :')⸥

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Obserwatorzy