Z trudem powstrzymałam się przed głośnym parsknięciem. Aby nie wybuchnąć śmiechem, zasłoniłam usta dłonią i z szerokim uśmieszkiem przypatrywałam się poczynaniom chłopaka.
- Kto ma problem, ten ma problem – odrzekłam, opierając się o ścianę.
- No weź, nie bądź taka! To ty mnie sprowokowałaś! – usłyszałam zza ogromnego kawałka drewna.
- Bo sam się dałeś sprowokować – burknęłam, ale odeszłam od ściany i pomogłam Natanielowi uporać się z drzwiami.
- No, to załatwione - stwierdził, otrzepując z siebie brud.
Ja jedynie skusiłam się na teatralne przewrócenie oczami. Ale szybko otrzeźwiałam, ot co! Natychmiast chwyciłam białowłosego za nadgarstek i pociągnęłam za sobą, jak najdalej od aktu zniszczenia.
- Celes.. Gdzie ty mnie prowadzisz? Ja jeszcze nie jestem gotowy na takie rzeczy! - zawołał, gdy zobaczył, że zmierzamy w kierunku mojego pokoju.
- U mnie będziesz miał porządne alibi, że nie wyjebałeś tych drzwi.
- Ale ja je wyjebałem..! - zaprotestował.
- Nat.. Boże, nie mam do ciebie siły..
- I bądź tu człowieku odpowiedzialnym.. - burknął i opadł na jeden z foteli, które pieczołowicie czyściłam. No on chyba sobie jaja robi!
- Pasza won z mojego czyściutkiego fotelika! No usiądzie taka dziadyga w upapranych ciuchach na kremowy.. Urgh!
- No przeSTAŃ SIĘ MNIE O WSZYSTKO CZEPIAĆ, NO
- Jak się umyjesz, to przestanę. Tam masz łazienkę. - ucięłam i, wskazując jedne z drzwi, zasiadłam na łóżku, splatając nogi.
Korzystając również z czasu, który mi pozostał, gdy Nat grzecznie postanowił się ogarnąć, uniosłam lekko koszulkę. No skąd ta rana się tam wzięła?! Przecież szłam prostą drogą! Choć, w sumie, to w moim stylu. Ja bym się mogła w łyżeczce wody utopić, ekhm. Rozejrzałam się po pokoju, w poszukiwaniu znajomego, czarno-czerwonego pudełka, w którym znajdowały się wszystkie moje maziaje, bandaże i cały temu podobny syf. Moją konsternację przerwało nagłe wypadnięcie chłopaka z łazienki.
- Masz zajebiste myd.. - zaczął, ale nie dałam mu dokończyć.
- Nataniel! Ostrzegaj, gdy chcesz mnie straszyć! - ryknęłam, momentalnie opuszczając koszulkę.
- No ale jak? I nie krzYCZ NA MNIE JEZU
- SPANIKOWAŁAM, OKEJ? SORY, LUZ!
[ Nat? Specjalnie czekałam do tej godziny xD ]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz