niedziela, 27 maja 2018

Od Nataniela cd. Celestii

 Całkowicie poddałem się woli dziewczyny, brnąc za nią przez nieznaną mi okolicę. Co prawda w głębi serca czułem niepokój, o bliżej nieokreślonym źródle, jednak starałem się tego nie okazywać. Po prostu milczałem, ściskając jej gorącą dłoń. Niczym największe dziecko na świecie, spełniające wolę swojej mamy. Jednak to, co zobaczyłem u celu krótkiej podróży, dosłownie zaparło mi dech w piersiach. Wiekowy budynek, z zewnątrz przypominał świątynię z opowieści snutych przez ojca. Celestia zadziwiła mnie po raz kolejny, z łatwością oraz pewnością siebie pokonując rozsypujące się schody, ciągnąc mnie za sobą. W duchu modliłem się, by jeden ze stopni nie raczył pogruchotać się pod naporem ciężkich, wojskowych butów połączonych z charakterystycznym dla mnie, dość mocnym stawianiem kroków. Odetchnąłem dopiero wtedy, kiedy znaleźliśmy się w... prawdę mówiąc wielkim pomieszczeniu, na środku którego zbudowano fontannę. Woda zatrzymała się w niej dawno temu, sądząc po jej kolorze i zieleninie pokrywającej większość powierzchni nie tylko murku, ale też i samej cieczy.
 Nim się obejrzałem- zostałem sam jak palec. Dziewczyna zniknęła gdzieś w głębi labiryntu korytarzy, za towarzysza pozostawiając mi głuchą ciszę. Włożyłem dłonie do kieszeni wilgotnych spodni, przebiegając wzrokiem po najbliższym otoczeniu. Dominowała tu czerwień oraz kolor, który Celestia zapewne nazwałaby jakoś fikuśnie. Jakiś perłowy, czy innośnie cudaśny. Westchnąłem cicho, a echo podniosło ów dźwięk gdzieś w dal. Zawsze, kiedy myślałem, że bardziej zaskoczyć mnie nie może- jasnowłosa robiła mi na złość. Zadarłem głowę ku górze. Moim oczom ukazały się płaskorzeźby przedstawiające kobiety dzierżące posrebrzane kielichy. Czyżby zaciągnęła mnie do świątyni?
 Odwróciłem się jak na komendę, gdy do moich uszu doleciał cichy odgłos tarcia oraz poprzedzające go kroki. Odwróciłem i zaniemówiłem. Nie wiem czy to z zaskoczenia, czy z sympatii, lecz serce zaczęło wybijać szaleńczy rytm, pompując krew do twarzy. Mógłbym przysiąc, że na buzi przybrałem kolor zbliżony do sukni mojej towarzyszki. Pięknie wyglądającej w tej nowej dla mnie odsłonie. Pierwsze wrażenie znikało stopniowo, pozwalając mi na nowo panować nad własnym ciałem. Przestąpiłem kilka kroków w przód, zbliżając się do Celes. Na twarzy wymalowane miałem zdziwienie, połączone z niemymi pytaniami. Zabrakło mi słów, by wyrazić wszystko to, co kłębiło mi się w głowie od momentu przybycia do tego przedziwnego miejsca. W końcu zdołałem wydusić z siebie jedynie:
 — Cel... Co ty znów kombinujesz?

CELESTIO?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Obserwatorzy