wtorek, 8 maja 2018

Od Celestii – Cd. Nataniela

  Letni, chłodny wiatr przyjemnie pieścił rozgrzaną skórę, jednocześnie rozwiewając i plątając włosy. W lustrzanej tafli jeziora odbijał się błękit nieba, wraz z nim słońce. Jego położenie sugerowało, że dochodziła godzina szesnasta. Strzepnęłam drobinki piasku z czerwonej tkaniny, odwracając się w stronę, z której dobiegł mnie głos Nataniela. Przyznam – wystraszyłam się. Oczy same mi się zamykały, słysząc jedynie szum wody i okolicznych drzew. I ów ciszę nagle zburzył On, tym samym z powrotem przywołując mnie do rzeczywistości. Wyglądał na zmęczonego – zauważyłam cienie pod jego oczami. Skinęłam głową w odpowiedzi na znak, że zrozumiałam i powróciłam do obserwacji prawie nieruchomej wody.
 – O której macie zbiórkę? – spytałam, podciągając kolano pod brodę. 
 – Czwarta. 
 Wcześnie, pomyślałam. Nie zdąży porządnie wypocząć przed wyjazdem.
 – Czego dotyczy misja? – może i źle sformułowałam pytanie, jednak wiedział o co mi chodziło.
 – Dzieci Nocy rozzuchwaliły się. Front przesuwa się w naszą stronę – oznajmił.
 Nie musiał mówić nic więcej. Ponownie skinęłam głową i przeniosłam spojrzenie z tafli na niego. Wpatrywał się w drugi brzeg pustym wzrokiem, jakby w zadumie. Nie lubiłam, gdy był w tym stanie – zamyślony, jednocześnie zasępiony. Westchnęłam cicho, a na usta wkradł się lekki, złośliwy uśmiech. Dźgnęłam go palcem w ramię, wyrywając z dziwnego stanu, mrużąc oczy. 
 – Masz jeszcze dwanaście godzin. Więc nie marnuj tego czasu na myślenie o misji – mruknęłam, podnosząc swoje cztery litery z nagrzanego piasku, jednocześnie zdejmując buty.
 – Racja.. – przyznał. 
Jednak coś nie podobało mi się w jego tonie. Po chwili zauważyłam co. Kiedy byłam w trakcie wysypywania piaskownicy z trampek, poczułam mocny chwyt w talii i lekkie szarpnięcie. Nim zdążyłam zrozumieć, cóż się dzieje, poczułam chłód na stopach.
 – Nat, ani mi się w.. – przerwałam, gdy woda nagle dotarła do pasa. – Będziesz cały mokry, sparciały karakanie!
 Odpowiedział mi jedynie jego śmiech. Wyrwałam się z jego chwytu kilka sekund później, stojąc na dnie jeziora. Woda sięgała mi do połowy pasa, a jemu ledwo co do ud. Sprawiedliwości musi stać się zadość! Niewiele myśląc porwałam jego dłoń i mocnym ruchem pociągnęłam w swoją stronę, czego oczywiście po chwili pożałowałam. Obydwoje zanurzyliśmy się aż po czubki głów, do reszty mocząc ubrania. Acz zszokowany wyraz twarzy Nataniela, który zdołałam dostrzec, całkowicie mi to wynagrodził. Po wynurzeniu się na powierzchnię parsknęłam głośnym śmiechem, odgarniając zamoczone włosy z czoła.
 – I co? Lepiej ci, syrenku? – mruknęłam z szerokim uśmiechem, ponownie dźgając go palcem. Tym razem w pierś.

[ NATUŚ? KĄPIEL W PAKIECIE xD

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Obserwatorzy