wtorek, 1 maja 2018

Od Nataniela cd. Celestii

 Przez tych kilka lat miałem styczność z wieloma kobietami, które znikały niezwykle szybko. Traktowały mnie, jak urozmaicenie intymnego życia. Wszak zabawianie się z czymś, co nie do końca przypominało człowieka, było ciekawym doznaniem. Sam owe damy traktowałem jak zabawki, przyznaję. Wyżywałem się, by uspokoić nerwy, rozładować stres. Jednak zawsze przed oczami miałem Celestię- nieskalaną niczyim dotykiem, tak delikatną i piękną. Spoglądałem na nią od samego początku, specjalnie drażniłem, nie wiedząc, jak miałbym zdobyć jej sympatię. Dostosowywałem się do niej, gdy utrzymywała dystans między nami. Tajemnicza, wierna jedynie swoim poglądom. Chyba w głębi serca chciałem, by pozostała tą świętą dziewczynką, otoczoną blaskiem cielesnej czystości. Dlatego szukałem innych kobiet, żeby jasnowłosa jak najdłużej trwała w tym pięknym stanie. Bałem się, że mógłbym wyrządzić jej krzywdę, gdybym zrobił tych kilka kroków w przód. 
 Gdybym przestąpił przez cienką granicę.
 Gdybym tych kilka minut wcześniej dał się ponieść emocjom.
 Wzdrygnąłem się, czując ciepło bijące od barków. Czyżbym aż tak zatopił się w myślach, że nie zauważyłem Celes? Zaskoczyły mnie jej słowa, jednak z tonu, jakim je wymawiała, łatwo było domyśleć się jej zamiarów. Lisica, a nie kobieta, naprawdę. Nawet nie zdążyłem mocniej zacisnąć dłoni, a ta już zniknęła z moją bluzą. Zostałem sam, mając na sobie jedynie bokserki. Kiedyś ją zaduszę, przysięgam! Niewiele myśląc ruszyłem za nią. Kątem oka zarejestrowałem mignięcie na zegarku. Godzina szósta dwadzieścia, a tej już na harce się zebrało. Wyskoczyłem na korytarz, prawie zabijając się na śliskich kafelkach, ale to szczegół. Odepchnąłem się dłońmi od ściany, od razu przechodząc do szybkiego biegu. Tuż przy schodach mignęła mi biała czupryna, znikająca za barierkami. Ledwo wyhamowałem przed stopniami. Przeskakiwałem po dwa, czasami trzy, aż trafiłem na piętro żeńskie. Blisko, bliżej... Bose stopy na chwilę straciły przyczepność, gdy miałem dziewczę na wyciągnięcie ręki. Zachwiałem się, próbując powrócić do pionu. Przy okazji przywaliłem palcami o klamkę czyichś drzwi, ból poczułem aż na końcu ramienia. Syknąłem, wściekły na siebie za bycie niezdarą. Powróciłem do zabawy w ganianego, próbując zmniejszyć dzielący nas dystans. Skubana szybko przebierała tymi swoimi króciutkimi nóżkami. Udało mi się to centralnie przed jej pokojem. Objąłem Celes w talii, unosząc ją w górę. A niech dynda za bycie wredzielcem.
 — Wygrałem!— powiedziałem z triumfem.

CELESTIO?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Obserwatorzy