- Wybacz mi kiedyś to co teraz zrobię - szepnęłam przeciągle.
Zamknęłam oczy i wkradłam się do umysłu mego opiekuna. Błądziłam po jego ciele, aby w pewnym momencie, odebrać mu czucie, podobnie jak siłe na utrzymanie równowagi. Poczułam jak jego silne ramiona, wypuszczają mnie z objęć, a on sam upada na ziemię. Rzuciłam się w stronę wyjścia z celi, jednak zatrzymałam się tuż przy drzwiach, czując jak moje oczy, zalewają się łzami. Odwróciłam się w stronę Duszy Pustyni, aby zerknąć na niego choć jeszcze przez chwile. Tak wiele mu zawdzięczałam, a najlepszym odwdzięczeniem wydawało mi się teraz pozbycie największego problemu - mnie.
- Przepraszam i dziękuje...
Biegłam przez korytarze, mijając kolejne drzwi, obrazy oraz ozdoby posiadłości, szukając komnaty w której zbudziłam się tego ranka. Pchnęłam uchylone drzwi i zaczęłam przeszukiwać pokój, nie po to by zabrać rzeczy cenne, gdyż w tych czasach największą cenę miało ludzkie życie i terytoria względnie bezpieczne. Szukałam swoich rzeczy, od broni po ubrania, aby nie został po mnie nawet ślad, aby łatwiej odejść w niepamięć. Założyłam śnieżnobiałą pelerynę, nakładając kaptur na roztrzepane włosy, przypominając sobie odgórny cel, niemogący wymazać się z mojego umysłu. Wydawałoby się, że oduczylam się już innego życia.. Tego pełnego szczęścia i beztroski. Złapałam snajperkę, sprawdzając czy amunicja nie zniknęła w niewiadomy sposób. Zawsze byłam ostrożna w takich sprawach, tylko dlatego, że nadal dużą wartość stanowiło bezpieczeństwo. Upewniając się, że wszystko znajduje się tam gdzie powinno, otworzyłam okno. Zwinnie wskoczyłam na parapet i spojrzałam ku dołowi. Od ziemi dzieliło mnie jego piętro, jednak piasek powinien trochę zamortyzować upadek. Wyskoczyłam z budynku, wstając z przewrotu na pewne nogi. Skupiłam wzrok na horyzoncie, starając się obrać kurs powrotny, co jednak wydawało się pustym strzałem. Musiałam jednak iść dalej. Uwolniłam umysł ciemnowłosego, przywracając mu całkowitą sprawność, sama sięgając do wewnętrznej kieszeni peleryny. Starałam się wyczuć pod palcami papier, jednak nie znalazłam w niej nic takiego. Spojrzałam się panicznie w stronę okna, wiedząc, że jedyna moja pamiątka została na górze. Za późno jednak na powrót, gdyż mogłabym wpaść na pełnego złości chłopaka. Zgubiłam zdjęcie, mówiące tak wiele o mojej przeszłości. Była na nim dwójka dzieci, śmiejących się do siebie, obejmowanych przez pełne radosci rodzicielki - nie kto inny jak ja i chłopak z moich wspomnień.
[Lu?]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz