sobota, 13 stycznia 2018

Od Savey CD. Lu’aj

Zieleń traw, błękit nieba i włosy unoszone przez spokojny wiatr, dziewczyna w objęciach mężczyzny, szepczącego uspokojające słowa - scena tak jedyna w swoim rodzaju, a jednak tak bardzo przypominająca przeszłość - właśnie tak sobie wyobrażałam swoje położenie w tym momencie, sprzecznie z rzeczywistością. Parę lat temu, stałam tak w mojej rodzinnej krainie, wtulając się w tors chłopaka, który posiadł moje serce. Nikt nie wie, ile oddałabym aby wtedy powiedzieć mu co czuje, nawet jeżeli nie byłoby to odwzajemnione, rozstałabym się z nim, wiedząc, że on wie już dosłownie wszystko. Jednak później, nigdy nie miałam już takiej okazji. Sprawiał, że uśmiechałam się najszczerzej, czułam się naprawdę sobą... Potrząsnęłam głową, wracając do aktualnego rozwoju sytuacji. Moje ręce od tak wielu miesięcy, były już we krwi, jednak z dnia na dzień trudniej było mi znosić krzywdy, wywoływane przez moją osobę. Dopiero teraz, gdy spostrzegłam troskę Lu’aja, zrozumiałam jakim niebezpieczeństwem jestem. Jeszcze pięć minut temu, mówiłam, że chciałabym, pzypominać mu radosne chwile, teraz jednak przepoczwarzam się w czyste zło. Spojrzałam w stronę chłopaka którego twarz, oszpeciłm jednym ruchem. Złapałam kurczowo bluzkę ciemnowłosego, szlochając cicho. Byłam zbyt wielkim niebezpieczeństwem, aby móc zostać w tym miejscu... Było w nim zbyt wiele dobroci i troski, żeby dusza tak mroczna mogła znaleźć tu schronienie. Coś we mnie pękło... 
- Wybacz mi kiedyś to co teraz zrobię - szepnęłam przeciągle.
Zamknęłam oczy i wkradłam się do umysłu mego opiekuna. Błądziłam po jego ciele, aby w pewnym momencie, odebrać mu czucie, podobnie jak siłe na utrzymanie równowagi. Poczułam jak jego silne ramiona, wypuszczają mnie z objęć, a on sam upada na ziemię. Rzuciłam się w stronę wyjścia z celi, jednak zatrzymałam się tuż przy drzwiach, czując jak moje oczy, zalewają się łzami. Odwróciłam się w stronę Duszy Pustyni, aby zerknąć na niego choć jeszcze przez chwile. Tak wiele mu zawdzięczałam, a najlepszym odwdzięczeniem wydawało mi się teraz pozbycie największego problemu - mnie. 
- Przepraszam i dziękuje... 
Biegłam przez korytarze, mijając kolejne drzwi, obrazy oraz ozdoby posiadłości, szukając komnaty w której zbudziłam się tego ranka. Pchnęłam uchylone drzwi i zaczęłam przeszukiwać pokój, nie po to by zabrać rzeczy cenne, gdyż w tych czasach największą cenę miało ludzkie życie i terytoria względnie bezpieczne. Szukałam swoich rzeczy, od broni po ubrania, aby nie został po mnie nawet ślad, aby łatwiej odejść w niepamięć. Założyłam śnieżnobiałą pelerynę, nakładając kaptur na roztrzepane włosy, przypominając sobie odgórny cel, niemogący wymazać się z mojego umysłu. Wydawałoby się, że oduczylam się już innego życia.. Tego pełnego szczęścia i beztroski. Złapałam snajperkę, sprawdzając czy amunicja nie zniknęła w niewiadomy sposób. Zawsze byłam ostrożna w takich sprawach, tylko dlatego, że nadal dużą wartość stanowiło bezpieczeństwo. Upewniając się, że wszystko znajduje się tam gdzie powinno, otworzyłam okno. Zwinnie wskoczyłam na parapet i spojrzałam ku dołowi. Od ziemi dzieliło mnie jego piętro, jednak piasek powinien trochę zamortyzować upadek. Wyskoczyłam z budynku, wstając z przewrotu na pewne nogi. Skupiłam wzrok na horyzoncie, starając się obrać kurs powrotny, co jednak wydawało się pustym strzałem. Musiałam jednak iść dalej. Uwolniłam umysł ciemnowłosego, przywracając mu całkowitą sprawność, sama sięgając do wewnętrznej kieszeni peleryny. Starałam się wyczuć pod palcami papier, jednak nie znalazłam w niej nic takiego. Spojrzałam się panicznie w stronę okna, wiedząc, że jedyna moja pamiątka została na górze. Za późno jednak na powrót, gdyż mogłabym wpaść na pełnego złości chłopaka. Zgubiłam zdjęcie, mówiące tak wiele o mojej przeszłości. Była na nim dwójka dzieci, śmiejących się do siebie, obejmowanych przez pełne radosci rodzicielki - nie kto inny jak ja i chłopak z moich wspomnień.
[Lu?]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Obserwatorzy