Na zewnątrz było zaskakująco ciepło. Czystość i błękit nieba również wprawiały w zaskoczenie, zwłaszcza, że od kilkunastu dni bez przerwy padało. Dzięki temu wiejący wiatr był orzeźwiająco chłodny. Miałem iść z Deą na strzelnicę, chciała mnie podszkolić w celowaniu. Lecz, oczywiście, w ostatniej chwili ruda małpa postanowiła zmienić plany i wygoniła mnie z domu. Bezczelna. Kopiąc w jeden z kamyczków na drodze, usłyszałem nad sobą jakiś dźwięk. Czy to był dzwonek?
- Hej, ty! Tak, ty! – doszło do mnie wołanie z góry. Czy to niebiosa? Spojrzałem na wysokie drzewo, robiąc z dłoni daszek. Okej, nieważne. – Możesz skoczyć po drabinę?
Między gałęziami dostrzegłem czarną czuprynę młodej Determante.
- Jak tyś tam wlazła? I po co? – krzyknąłem do niej, podpierając ręce na bokach.
- Nieważne! Idźże po tą drabinę, nie stój jak kołek!
- Wiesz co.. Drabina chyba tu nie pomoże. Nie mamy na stanie takiej wielkiej. Skacz, złapię cię! – zawołałem, wyciągając ręce przed siebie.
Chwila ciszy.
- Czy ciebie do końca poje.. Ekhem, nie bądź głupi!
- No nie bój się, jejku! Przecież gdybym cię nie złapał, to byś mnie chyba pośmiertnie zabiła! Chyba, że chcesz zakwitnąć na tej gałęzi, to nie ma problemu.
Znów zapadła chwila ciszy. Włożyłem ręce do kieszeni, w oczekiwaniu na decyzję Dary. Przez chwilę ponownie usłyszałem dźwięk dzwoneczka i.. miauknięcie kota..? To już wiem, po co się tam wdrapała..
- Dobra, skaczę. Ale jeśli coś mi się stanie..
- Nie stanie! – zapewniłem, kolejny raz wyciągając ręce ku górze.
- Tylko mnie złap!
- Dara!
- Dobra, już!
Do moich uszu dobiegł dźwięk łamanych gałęzi i zaniepokojonego mruczenia kota. Po chwili zobaczyłem sylwetkę ciemnowłosej, wyłaniającą się szybko spośród liści. Może nie byłem specjalnie szybki, ale nadrabiałem to zręcznością i siłą. Zdążyłem więc złapać lecącą dziewczynę obejmującą mocno kota, ale w nagrodę dostałem z kolana w żołądek. No, nie pomyślałem o tym, żeby zapewnić bezpieczeństwo mojej skromnej osóbce i teraz tego pożałowałem..
- Hej, ty! Tak, ty! – doszło do mnie wołanie z góry. Czy to niebiosa? Spojrzałem na wysokie drzewo, robiąc z dłoni daszek. Okej, nieważne. – Możesz skoczyć po drabinę?
Między gałęziami dostrzegłem czarną czuprynę młodej Determante.
- Jak tyś tam wlazła? I po co? – krzyknąłem do niej, podpierając ręce na bokach.
- Nieważne! Idźże po tą drabinę, nie stój jak kołek!
- Wiesz co.. Drabina chyba tu nie pomoże. Nie mamy na stanie takiej wielkiej. Skacz, złapię cię! – zawołałem, wyciągając ręce przed siebie.
Chwila ciszy.
- Czy ciebie do końca poje.. Ekhem, nie bądź głupi!
- No nie bój się, jejku! Przecież gdybym cię nie złapał, to byś mnie chyba pośmiertnie zabiła! Chyba, że chcesz zakwitnąć na tej gałęzi, to nie ma problemu.
Znów zapadła chwila ciszy. Włożyłem ręce do kieszeni, w oczekiwaniu na decyzję Dary. Przez chwilę ponownie usłyszałem dźwięk dzwoneczka i.. miauknięcie kota..? To już wiem, po co się tam wdrapała..
- Dobra, skaczę. Ale jeśli coś mi się stanie..
- Nie stanie! – zapewniłem, kolejny raz wyciągając ręce ku górze.
- Tylko mnie złap!
- Dara!
- Dobra, już!
Do moich uszu dobiegł dźwięk łamanych gałęzi i zaniepokojonego mruczenia kota. Po chwili zobaczyłem sylwetkę ciemnowłosej, wyłaniającą się szybko spośród liści. Może nie byłem specjalnie szybki, ale nadrabiałem to zręcznością i siłą. Zdążyłem więc złapać lecącą dziewczynę obejmującą mocno kota, ale w nagrodę dostałem z kolana w żołądek. No, nie pomyślałem o tym, żeby zapewnić bezpieczeństwo mojej skromnej osóbce i teraz tego pożałowałem..
[ Dara? :P ]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz