Ciepło bijące od torsu i dłoni chłopaka przyjemnie rozchodziło się po moim ciele. Jego słowa zapadły mi w pamięć i dały do myślenia. Więc.. Jestem dla niego tak samo ważna, jak on dla mnie.. Na moje usta wpełzł lekki uśmiech, który nie chciał z powrotem z nich zejść. Jednak nic co piękne, nie może trwać wiecznie. Szybciej, niż oczekiwałam, do sali wróciła pielęgniarka. Dostałam taki opieprz, jak nigdy w życiu. Nat zresztą też. By nie irytować dłużej kobiety (menopauza nie wybiera, niestety), postanowiłam przebrać się w coś, co nie jest piżamą i jak najszybciej opuścić salę. Musiałam więc puścić Nataniela. Tak też zrobiłam, oddając mu tym samym kawał przestrzeni osobistej, który kilka chwil temu naruszyłam.
- No, wróciła dawna Celes. To.. To następnym razem zrobię za twoim przyzwoleniem, Nat - zaśmiałam się i wróciłam w stronę łóżka.
Z szafki stojącej obok wyjęłam spodnie i bluzę, które prawdopodobnie przyniosła mi tu kobiecina.
Po krótkiej wizycie w łazience i doprowadzeniu się do stanu względnej używalności, mogłam wyjść do ludzi. Nataniel czekał już na mnie w korytarzu, oparty o ścianę. Dałam mu znak, by dał mi jeszcze minutkę. Wróciłam do sali po kwiaty, leżące na jednej z półeczek. Będę musiała znaleźć im jakiś wazon..
- Nie wierzę, że tak łatwo cię wypisała.. - mruknął, gdy z powrotem zjawiłam się obok niego.
- Miałeś w tym swój udział - odparłam, wzruszając ramionami. - Poza tym.. Bardzo ładny bukiet. Rób mi takie częściej.
- Będę, jeśli sobie zasłużysz. Robaku.
- A idź, karakanie. I musisz chodzić częściej w koszulach - stwierdziłam, wyorzedajac go o pół kroku.
Odpowiedziało mi tylko zbulwersowane prychnięcie z jego strony. No ale o co mu chodziło? Rację miałam przecież. Choć.. Może w czarnej by wyglądał lepiej.. W sumie, w mundurze też mu do twarzy..
- Celes!
- Co?
- Mówię do ciebie!
- No przecież słyszę! Jeszcze nie jestem głucha. I nie mamrotaj mi tam pod nosem!
Następną chwilę spędziliśmy na przekomarzaniu się. Jednak w końcu dałam za wygraną. Zdecydowanie bardziej lubiłam, gdy była między nami taka atmosfera. Dziwnie się czułam, gdy byliśmy poróżnieni.
~*~
Po opuszczeniu skrzydła szpitalnego zrobiło mi się jakoś lżej na sercu. Świeże powietrze i ciepłe promienie słońca również dały coś od siebie. Jednak.. Była kwestia, która nie dawała mi spokoju. Siedziała z tyłu głowy i nie chciała odpuścić.
- Nat.. - zaczęłam, opierając się o drzewo.
- No?
- Wiem, że to samolubne, ale.. - spoważniałam i przymknęłam oczy, szukając odpowiednich słów. - Obiecaj mi, że nie zostawisz mnie samej. Nie mogę, i nie chcę, stracić kolejnej, bliskiej mi osoby.
Po wypowiedzeniu, a raczej wymamrotaniu, tej prośby, przeniosłam wzrok ze swoich butów wprost na oczy Nataniela, jednocześnie ściskając mocniej bukiet, który nadal trzymałam w ręku.
[ Nat? Długość ssie, wybacz ;---; ]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz