piątek, 12 stycznia 2018

Od Celestii – Cd. Nataniela

 Krew. Wszędzie była krew. Czuć było jej swąd w powietrzu. Chmury stały się czarno-pomarańczowe, jakoby miały stać się płomieniami. Potężne, betonowe budowle, które kiedyś tu stały ustąpiły miejsca popiołom i mrokowi. Wśród nich stała dwunastolatka, zdezorientowana, a jakże. Wśród gruzów nie mogła odnaleźć nikogo. Żadnej żywej duszy. Dziewczynka jednak zacisnęła pięści i ruszyła przed siebie. W ciemność..
 Obudził mnie huk, gdzieś po mojej lewej. Wyrwana ze snu, który raz po raz mnie nawiedzał, natychmiast podniosłam się do siadu. Oczywiście, chwilę później tego pożałowałam. Nagłe ukłucie w boku przypomniało mi o tym, co się stało na misji. Rozejrzałam się, na początku nie ogarniając tego, co się dzieje. Pomieszczenie wydało mi się dziwnie znajome, podobnie, jak szeroka kobieta podnosząca coś z ziemi. Zapewne usłyszała skrzypnięcie łóżka, bo odwróciła się w moją stronę i postawiła paczuszkę na biurku.
 - Jak się czujesz? – zapytała, podchodząc do mnie.
 - Nie wiem – odpowiedziałam zgodnie z prawdą.
Póki co, nie czułam nic. Ani bólu, ani goryczki, ani szczęścia, ani rąk, ani nóg.
 - Jak to nie wiesz? – fuknęła, zakładając ręce na piersi.
 - Jestem zmęczona. I tyle – odparłam, masując skronie. Moje oczy musiały się dopiero przyzwyczaić do wszechobecnego mroku.
Właśnie. Mroku. Na myśl o ciemności, moje serce przyspieszyło, a mnie oblał zimny pot. Ciekawe czemu akurat to musiało mi się przyśnić.. Pielęgniarka chwilowo zmrużyła oczy, acz po chwili skinęła głową i wyszła z pomieszczenia. Zza drzwi dobiegły mnie jej krzyki, których jednak zbytnio nie rozumiałam.
 - Dobrze, ale żeby mi to był ostatni raz! – żachnęła się, wchodząc z powrotem do sali. Za nią pojawił się białowłosy chłopak. W przeciągu chwili zdążył skądś wytrzasnąć krzesło i usiąść obok mnie.
 - Nat, powinieneś się przespać.. – wymamrotałam, przyglądając się jego twarzy. Wyglądał na bardzo zmęczonego i miał podkrążone oczy.
 - A ty powinnaś myśleć, zanim coś zrobisz – burknął, podpierając głowę na dłoni.
 - Znasz mnie. Wiesz, że nie praktykuję myślenia. 
 - Właśnie często to zauważam.
 - Nie jojcz już, no. I idź spać. Jutro się na mnie powściekasz, obiecuję.
Nataniel jedynie przewrócił oczami i po chwili je przymknął. Byłam pewna, że chciał coś powiedzieć, ale koniec końców jedynie westchnął. Jedno uderzenie serca później znów je otworzył, a jego spojrzenie mnie zmroziło. Miałam wręcz ochotę schować się pod kołdrą!
 - Wiesz, że mogłaś zginąć, nie? – mruknął, znów zamykając oczęta.
 - Wiesz, że ty też mogłeś zginąć? Miałam więcej szans na przeżycie. I nie rób mi z tego powodu wyrzutów. Dobrze wiesz, że byłabym w stanie raz jeszcze dać się ugryźć temu gadowi, gdybym miała do wyboru to, albo twoją śmierć. – ucięłam, opadając na poduszkę. – Idź już spać.

[ Natuś~? Celes też się martwiła. Na swój własny, Celesowaty sposób xD ]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Obserwatorzy