piątek, 23 lutego 2018

Od Celestii – Cd. Nataniela

Stałam w milczeniu, obserwując uważnie Nataniela. Chłodny wiatr pieścił policzki i odsłonięte ręce, jednocześnie rozwiewając włosy. Z twarzy mojego towarzysza nie schodził ten głupiutki uśmieszek, który wywoływał we mnie skrajne emocje- raz tak wyprowadzał mnie z równowagi, że miałam ochotę zdjąć go. Przez przybicie piątki. Krzesłem. Z jego twarzą.
Innym razem zaś sprawiał, że chęci do życia wracały, utracone przez jakąś głupią sytuację. Jednak pierwszy raz ujrzałam ten uśmiech na długo, po naszym pierwszym spotkaniu.
 – Pamiętasz, jak się poznaliśmy? – mruknęłam, unosząc lekko brwi. Odpowiedziało mi jedynie parsknięcie, co uznałam za potwierdzenie.
 – Nienawidziłem cię.
 – Z wzajemnością – odparłam, poprawiając włosy, które wraz z wiatrem wpadły mi do oczu. Znów.
 – Bo dostałem od ciebie drzwiczkami z szafy w twarz!
 – No przecież widziałeś, że je otwieram. To twoja wina.
Nat głośno westchnął, co znaczyło zakończenie jakże ciekawej konwersacji. Lekko uniosłam kącik ust i ponownie pokręciłam głową, odpychając się od drzewa. Najwyższa pora na powrót do części mieszkalnej. Musiałam posprzątać tam bajzel, który zostawiłam. Oczywiście, ruszyłam przodem, Nat kawałeczek za mną.
 – Co cię tak na wspomnienia wzięło? – usłyszałam po chwili.
 – Tak jakoś.. – mruknęłam, wzruszając ramionami. – Naszła mnie ta.. Jak ona się..
 – Melancholia?
 – Dokładnie – skinęłam głową. – Ale taka bardziej radosna, niźli smutna, o.
 Odpowiedział jedynie głośnym pomrukiem, który prawdopodobnie wyrażał coś pokroju mhm.
 – Swoją drogą, pamiętasz naszą pierwszą misję? – zapytał po dłuższej chwili, gdy prawie wchodziliśmy do budynku.
 – Mógłbyś mi ją łaskawie przypomnieć – zaśmiałam się, wchodząc do środka.
Kamienne ściany ganku dawały chłód i orzeźwienie, czyli zupełne przeciwieństwo tego, co działo się na zewnątrz. Normalnie chciałoby się aż pójść nad rzekę!

[ NAAATUŚ? WYBACZ DŁUGOŚĆ I CZAS OCZEKIWANIA ;_; ]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Obserwatorzy