czwartek, 1 lutego 2018

Od Alexandra cd. Dary

Przetarłem zmęczone oczy, które już od wielu godzin wpatrywały się tępo w kartkę. Od wielu dni nie miałem pomysłu na żadną z nowych broni, mimo , że wszyscy tego właśnie ode mnie wymagali. Wiedziałem, że nie mogę iść zawieść, więc siedziałem już tak długi czas, nie mogąc wpaść na żaden z pomysłów. Odwiedziłem bibliotekę i poprosiłem by jedna z kobiet tam pracujących poszukała mi czegokolwiek na temat broni. Oznajmiła, że wszystko będzie gotowe wieczorem, więc teraz pozostało mi już tylko czekać. Nie miałem tutaj nic innego do roboty. Większość czasu spędzałem w kuźni, która była dla mnie także domem i jedynym schronieniem przed innymi. Każdy przychodził tylko wtedy, gdy oznajmiałem, że broń skończona i jest gotowa do odbioru. I pomimo tego, że pasował mi taki stan rzeczy, wiedziałem, dlaczego mój umysł nie mógł się skupić. Nie chciałem się do tego przyznać samemu sobie, ale nieobecność jednej istoty bardzo mi ciążyła. Od wielu dniu nie widziałem Dary i czułem się z dnia na dzień coraz gorzej. Rzuciłem szkicownikiem na stół i wstałem, zaczynając chodzić w kółko po całym pokoju. Za oknem już zmierzchało, więc przez kilka chwil wpatrywałem się w pierwsze pojawiające się na niebie gwiazdy, a później po nakarmieniu swojego towarzysza, sam zjadłem kolacje. Jedzenie, część jedzenia, trzymałem u siebie by móc jeść nie przerywając na zbyt długo pracy. Pomimo tego, że żołnierze byli doskonale uzbrojeni, większość broni nie wracała z powrotem. I to stanowiło jak na razie największy dla mnie kłopot. Przed wyprawą do biblioteki, postanowiłem uciąć sobie krótką drzemkę, by choć na chwilę odpocząć od tego okropnego uczucia, które rosło z minuty na minutę. Lecz, gdy czułem jakbym dopiero zamknął oczy, zostałem oburzony. I wtedy ujrzałem j ą. Stała przede mną, mówiąc do mnie, jakbyśmy nie widzieli się ledwie dzień. Posłałem jej długie i zdziwione spojrzenie.
- Tak szybko? - udałem, że wcale nie cieszy mnie jej widok. Lubiłem jej dokuczać. A ona zawsze odcinała się jak nikt inny.
A jednak tak naprawdę robiłem coś zupełnie innego. Przeglądałem się dokładnie jej twarzy. Każdej linii, wszystkim krzywiznom. I tym oczom, które ukazywały wiele. Lęk, wściekłość i miłość. Mądrość, przebiegłość i siłę. Lecz ona na mój ton głosu wcale nie zwracała uwagi. Jak zawsze, tylko ona potrafiła znieść mój charakter i tylko jej pokazywałem swoje prawdziwe ja. Nie śmiał bym się odezwać do nikogo innego, tak jak rozmawiałem z nią. Tak s w o b o d n i e. Zaśmiała się i oparła plecami o biurko, rozglądając się wokół. Pies obudził się i zamerdał ogonem, nie skoczył na nią. Wiedział, że nie może. I wtem spojrzałem na zegarek, a moje oczy natrafiły na wskazówki, które ukazywały godzinę ostro po dziewiątej.
- Cholera, bibliotekarka mnie zabije! - złapałem dziewczynę za dłoń i otworzyłem klapę, znajdującą się w rogu pokoju.
Skoczyłem w dół natrafiając nogami na twardą ziemię. Wokół mnie znajdowało się wiele tuneli, które prowadziły prawie do każdego zakamarka. Właśnie dlatego zawsze zjawiam się wszędzie tak szybko. Już po dwóch minutach byliśmy w bibliotece. Wokół wiły się spiralnie kolejne poziomy półek, ksiąg i miejsc do czytania, prosto w atramentową ciemność na dole. Z tego co kiedyś dostrzegłem na poszczególnych poziomach, regały ciągnęły się daleko w głąb niczym szprychy wielkiego koła. Większość z biblioteki znajdowała się pod ziemią, dlatego w powietrzu unosiło się ciepłe i ciężkie powietrze, wypełnione zapachem starych ksiąg. Gdy tak chodziliśmy w kółko, zauważyłem, że nikogo nie ma i już myślałem, że nici z czytania, lecz spostrzegłem przy jednym z miejsc do czytania stos ksiąg i zapaloną lampkę. Usiedliśmy obok siebie. Wyprostowałem nogi w złączyłem je w kostkach tak, by nasze uda się stykały.
- Przepraszam, że tak cię tu zaciągnąłem, ale wiesz jaka jest Kloto. Nie lubi czekać aż ktoś łaskawie się tu zjawi.
- Widziałam lepsze próby zaciągnięcia mnie. Nie wysiliłeś się zbytnio.
- Jeśli chcesz to mogę zaciągnąć się między te regały i zobaczyć jak cicho możesz być - szepnąłem jej do ucha i gdy już chciała coś powiedzieć, przeskoczyłem dwa piętra niżej.
Usiadłem na poręczy, tak by widzieć poziomy wyżej i położyłem nogi na krześle przede mną.
- Gdzie ty, do diabła, jesteś?!
Stłumiłem śmiech i spojrzałem w górę cicho nucąc. Po chwili jej twarz wyłoniła się zza barierki i spojrzała w dół, wprost na mnie.
- Dlaczego tam jesteś?
- Nie mogę się przez ciebie skupić, księżniczko.

<Dara?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Obserwatorzy