Stałam w milczeniu, obserwując uważnie Nataniela. Chłodny wiatr pieścił policzki i odsłonięte ręce, jednocześnie rozwiewając włosy. Z twarzy mojego towarzysza nie schodził ten głupiutki uśmieszek, który wywoływał we mnie skrajne emocje- raz tak wyprowadzał mnie z równowagi, że miałam ochotę zdjąć go. Przez przybicie piątki. Krzesłem. Z jego twarzą.
Innym razem zaś sprawiał, że chęci do życia wracały, utracone przez jakąś głupią sytuację. Jednak pierwszy raz ujrzałam ten uśmiech na długo, po naszym pierwszym spotkaniu.
– Pamiętasz, jak się poznaliśmy? – mruknęłam, unosząc lekko brwi. Odpowiedziało mi jedynie parsknięcie, co uznałam za potwierdzenie.
– Nienawidziłem cię.
– Z wzajemnością – odparłam, poprawiając włosy, które wraz z wiatrem wpadły mi do oczu. Znów.
– Bo dostałem od ciebie drzwiczkami z szafy w twarz!
– No przecież widziałeś, że je otwieram. To twoja wina.
Nat głośno westchnął, co znaczyło zakończenie jakże ciekawej konwersacji. Lekko uniosłam kącik ust i ponownie pokręciłam głową, odpychając się od drzewa. Najwyższa pora na powrót do części mieszkalnej. Musiałam posprzątać tam bajzel, który zostawiłam. Oczywiście, ruszyłam przodem, Nat kawałeczek za mną.
– Co cię tak na wspomnienia wzięło? – usłyszałam po chwili.
– Tak jakoś.. – mruknęłam, wzruszając ramionami. – Naszła mnie ta.. Jak ona się..
– Melancholia?
– Dokładnie – skinęłam głową. – Ale taka bardziej radosna, niźli smutna, o.
Odpowiedział jedynie głośnym pomrukiem, który prawdopodobnie wyrażał coś pokroju mhm.
– Swoją drogą, pamiętasz naszą pierwszą misję? – zapytał po dłuższej chwili, gdy prawie wchodziliśmy do budynku.
– Mógłbyś mi ją łaskawie przypomnieć – zaśmiałam się, wchodząc do środka.
Kamienne ściany ganku dawały chłód i orzeźwienie, czyli zupełne przeciwieństwo tego, co działo się na zewnątrz. Normalnie chciałoby się aż pójść nad rzekę!
Innym razem zaś sprawiał, że chęci do życia wracały, utracone przez jakąś głupią sytuację. Jednak pierwszy raz ujrzałam ten uśmiech na długo, po naszym pierwszym spotkaniu.
– Pamiętasz, jak się poznaliśmy? – mruknęłam, unosząc lekko brwi. Odpowiedziało mi jedynie parsknięcie, co uznałam za potwierdzenie.
– Nienawidziłem cię.
– Z wzajemnością – odparłam, poprawiając włosy, które wraz z wiatrem wpadły mi do oczu. Znów.
– Bo dostałem od ciebie drzwiczkami z szafy w twarz!
– No przecież widziałeś, że je otwieram. To twoja wina.
Nat głośno westchnął, co znaczyło zakończenie jakże ciekawej konwersacji. Lekko uniosłam kącik ust i ponownie pokręciłam głową, odpychając się od drzewa. Najwyższa pora na powrót do części mieszkalnej. Musiałam posprzątać tam bajzel, który zostawiłam. Oczywiście, ruszyłam przodem, Nat kawałeczek za mną.
– Co cię tak na wspomnienia wzięło? – usłyszałam po chwili.
– Tak jakoś.. – mruknęłam, wzruszając ramionami. – Naszła mnie ta.. Jak ona się..
– Melancholia?
– Dokładnie – skinęłam głową. – Ale taka bardziej radosna, niźli smutna, o.
Odpowiedział jedynie głośnym pomrukiem, który prawdopodobnie wyrażał coś pokroju mhm.
– Swoją drogą, pamiętasz naszą pierwszą misję? – zapytał po dłuższej chwili, gdy prawie wchodziliśmy do budynku.
– Mógłbyś mi ją łaskawie przypomnieć – zaśmiałam się, wchodząc do środka.
Kamienne ściany ganku dawały chłód i orzeźwienie, czyli zupełne przeciwieństwo tego, co działo się na zewnątrz. Normalnie chciałoby się aż pójść nad rzekę!
[ NAAATUŚ? WYBACZ DŁUGOŚĆ I CZAS OCZEKIWANIA ;_; ]