A gdyby tak na świecie zapanował pokój? Spory, przepychanki i wojny odeszły w niepamięć, pozostawiając po sobie jedynie błogi spokój? Podobno o niego modlili się dawni ludzie, ślepo zapatrzeni w coś, co sami stworzyli. Czasami dołączałam do ich grona, recytując słowa, które od najmłodszych lat wpajała mi mama. Dodawały otuchy w trudnych momentach. Spojrzałam na swoje dłonie ze wstrętem. Przelano nimi tyle krwi... Jeszcze więcej miano w przyszłości. Nosiłam w sobie cząstkę ojca, tę łaknącą ludzkiego cierpienia. Pchnęłam ciężkie drzwi, wkraczając do krainy Dzieci Nocy. Korytarz pozbawiony okien oświetlany był przez setki lamp ukrytych w podłodze, nadając pomieszczeniu mrocznego charakteru. O tej porze nie było tu ani żywej duszy, wszyscy zapewne już dawno spali, przestrzegając dobowego rytmu narzuconego przez dowódcę. Wszyscy, oprócz dwóch nocnych marków. Czarnowłosej dziewczyny i jej przyjaciela. Pierwszym, co zrobiłam zaraz po powrocie z miesięcznej misji, było podrzucenie Alfie na biurko raportu pospiesznie nakreślonego na kolanie. Nie budziłam innych, by zjeść ciepły posiłek, poczekam do rana na śniadanie. Umorusana, miejscami z plamami zakrzepłej krwi wrogiego patrolu, udałam się tam, gdzie zdecydowana większość ani myślała chadzać. Dokładniej do kwatery naszego wiecznie zajętego zbrojmistrza. Niby po to, by zdać broń i podrzucić rozpiskę utraconego ekwipunku, w rzeczywistości jedynie łaknąc towarzystwa. On jeden nigdy mi go nie odmówił. Zastukałam zgiętym palcem o drzwi, informując o swoich zamiarach. Odpowiedziała mi głucha cisza, pewnie zmorzył go sen. Tak więc po cichutku wemknęłam się do królestwa Alexandra. W środku było duszno, w powietrzu unosił się charakterystyczny zapach świeżo topionej stali i prochu strzelniczego. Drapał w gardło. Chłopak spał z głową na kartkach, choć łóżko znajdowało się niewiele dalej, za kotarą. Pies drzemał u jego stóp, wielki i dostojny. Chwyciłam kocyk, przykrywając nim blondyna. Ten w odpowiedzi wymruczał coś, rozejrzał się na wszystkie strony, by ostatecznie wzrokiem natrafić na mnie. Uśmiechnęłam się lekko do niego, powstrzymując chichot na widok jego miny.
— Witaj, rycerzu. Księżniczka nareszcie powróciła z wyprawy.— Zaśmiałam się cichutko.
– Alexandrze? –
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz